sobota, 7 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 5

W pewnym momencie nasze oczy się spotkały. Ahh te jego zielone tęczówki XD.
Tak szczerze to nie wiedziałam za bardzo co robić, bo po pierwsze to Hazza
i ja nie odrywaliśmy od siebie wzroku, a ja nie chciałam tego przerywać jako pierwsza,
bo nie powiem bardzo mi się to podobało, a po drugie moje dłonie trzymały karton
z rzeczami, które były oplecione dużymi dłońmi Harrego (ohh jak miło XD ).
Nagle nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać i gdy byliśmy od siebie dosłownie kilka
 centymetrów, usłyszeliśmy jak jakieś auto z gwałtowną siłą hamuje i przy tym zdziera
opony o asfalt, a następnie usłyszeliśmy krzyk dziewczyny i wielki huk. Gwałtownie się
od siebie odsunęliśmy i nie wiedzieliśmy co się stało.
- Co to było ? - pyta mnie przerażony Harry.
- Nie mam pojęcia, chodź pójdziemy sprawdzić !
Ja i Hazza przebiegliśmy przez ich duże podwórko i nie powiem trochę nam to zajęło, a kiedy przekroczyliśmy bramę wjazdową i stanęliśmy na chodniku zauważyliśmy straszny widok.
Na środku ulicy leżała cała zapłakana i zakrwawiona Taylor. Była nie przytomna
 i naprawdę nie wyglądało to dobrze. A obok na poboczu stał samochód, który
najprawdopodobniej ją potrącił. W środku pojazdu, za kierownicą siedział
jakiś mężczyzna, który nie wyglądał dobrze. Po pierwsze był mega przestraszony, a po drugie
widać było że miał w sobie dużo za dużo dawki czegoś po czym nie powinno wsiadać się za kółko.
Na fotelu pasażera siedziała jakaś wytapetowana blondzia . Yhhh...
- O matko, Taylor! - zaczęłam się wydzierać jak opętana.
Szybko podbiegałam do niej i od razu tego pożałowałam, bo była w naprawdę złym stanie.
Jej twarz była cała we krwi i do tego miała rozbitą głowę. Jej ciało leżało jakby była martwa.
To był naprawdę straszny widok. Biorąc pod uwagę to jak strasznie mnie traktowała,
nie powinnam jej teraz pomagać i powinnam zostawić ją w cholerę, ale nie jestem
taka i w takiej sytuacji nie myślę o tym jaka dla mnie była. Teraz liczy się tylko jej życie.
Zaczęłam nią potrząsać, ale nie dawała żadnych oznak życia. Nagle usłyszałam jakieś
krzyki, szybko wstałam od nie przytomnej Taylor i zaczęłam biec w stronę samochodu stał
Harry i ten tajemniczy osobnik. Oczywiście zaczęli się popychać co szybko spowodowało bójkę.
Byłam przerażona, nie wiedziałam co robić. Z jednej strony zakrwawiona Taylor, która bądź co
bądź leży na środku ulicy i przydałoby się ją stamtąd zabrać, ale z drugiej strony, ale z drugiej strony
 bijący się Harry. Pomocy !
- Harry proszę cię! uspokój się! - próbowałam odciągnąć chłopaka od tego przebrzydłego typa, ale nie za bardzo mi to wychodziło. Nie chciałam żeby Harry się z nim bił. Natomiast kiedy ja nie wiedziałam co robić, a moje myśli biły się w mojej głowie, wytapetowana blondzia siedziała sobie w samochodzie i zachowywała się tak jakby niczego nie widziała. Naprawdę mam dość tych wszystkich irytujących kobiet w moim otoczeniu. Yhhhh ... ale nie ważne.
- Harry proszę cię, zostaw tego idiotę, musimy pomóc Taylor - krzyczałam przez płacz,
byłam naprawdę załamana.
- Co ty powiedziałaś ?! - wydarł się pijany typ, po tym jak odepchnął od siebie Harrego
na znak, że nie jest już zainteresowany bójką z nim.
- Że niby ja jestem idiotą ? - nadal krzyczał, a do tego zbliżał się do mnie, mój strach
 wzrastał z każdym jego krokiem.
- Co ty sobie w ogóle wyobrażasz ?! - jego otwarta ręka uderzyła mnie z całej siły w twarz.
- Co ty odpier****sz ?! nie dość, że spowodowałeś wypadek, to jeszcze masz
 czelność się ze mną bić i atakować Maddie !!! - krzyczy Harry.
- Albo się stąd zwijasz w ciągu 5 sekund, albo dzwonie po policję i ja NIE żartuję - Harry spiorunował
 go wzrokiem.
- Dobra już, tylko bez policji, już się zmywam.
Tak jak powiedział tak i zrobił, wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon.
- Hej mała nic ci nie jest ? - Harry pyta z troską w oczach.
- Jest okej, ale strasznie boli - płaczę.
- Ej proszę cię nie płacz. -Harry przytula mnie do siebie.
Kiedy chłopak puścił mnie ze swojego uścisku szybko pobiegliśmy do Taylor. Ja zadzwoniłam
 po karetkę, a Harry zaniósł ją do domu. Położyliśmy ją na kanapie w salonie i czekaliśmy na
karetkę, która przyjechała po 15 minutach. Byłam przerażona, bo przez tak długi czas
ona nie dawała żadnego znaku życia. Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi. Otworzyłam
je i ujrzałam w nich trzech mężczyzn z noszami. Wpuściłam ich i razem z Harrym pokazaliśmy
im gdzie jest Taylor i powiedzieliśmy co się stało. Kiedy "zapakowali" ją do karetki, ja i Harry
chcieliśmy jechać razem z nimi, ale nie pozwolili nam.
- Proszę ! My musimy przy niej być. - prosił Harry.
- Przepraszamy, ale naprawdę ni możecie z nami jechać , bo nawet jeżeli pojedziecie z nami
 do szpitala to i tak nie bylibyście wpuszczeni do niej na sale, bo jest po prostu w za bardzo
złym stanie. A więc prosimy, czekajcie na telefon, jutro zadzwonimy i powiemy wam czy
 możecie przyjechać czy nie, bo naprawdę teraz w niczym jej nie pomożecie.
- Dobrze - Harry odpowiedział ze zdołowanie w głosie.
Kiedy karetka odjechała ja i Harry wróciliśmy do środka. Chłopak usiadł na podłodze i schował
swoją twarz w dłonie.
- Proszę cię nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze, jest już pod opieką lekarzy - próbowałam
go pocieszyć.
- Nie nie będzie, słyszałaś, że jest w złym stanie.
- Nie martw się odwiedzimy ją jutro, nie przejmuj się wszystko będzie dobrze, ja i chłopcy
pomożemy ci w tej trudnej sytuacji.
- Dziękuję ci, nie wiem co bym bez ciebie zrobił, pewnie był bym tak zszokowany, że nawet
 nie potrafił bym zadzwonić po karetkę, dziękuję . - Harry wstał.
- Naprawdę nie ma za co, a z resztą to wszytko przeze mnie, bo gdybym się tu nie pojawiła
 ona nie wpadła by w szał i nie wybiegła by z mieszkania i nikomu nic by się nie stało - spuszczam
 głowę w dół.
- Przestań to nie twoja wina, mogła być bardziej ostrożna, czasami ją naprawdę ponosi.
- Nie jesteś na mnie zły ? - pytam ze łzami w oczach.
- Za co ? Za to, że pomogłaś mi wezwać karetkę i za to że wspierasz mnie w tej trudnej chwili ? - pyta ironicznie.
- Dziękuję to naprawdę wiele dla mnie znaczy, ale i tak mam żal do sobie, bo gdy tylko
pojawiłam się w waszym domu komuś stała się krzywda.
- Nie myśl tak, a zresztą od dziś to też twój dom - Harry puścił do mnie oczko , a ja poczułam
 się znacznie lepiej po zapewnieniach Harrego.
- To co robić ci herbatę ? - pytam odbiegając od tematu.
- Jasne, jeśli możesz - Hazza uśmiecha się lekko.
- No jasne, że mogę. To ty idź połóż się i odpocznij.
- Naprawdę dziękuję - Harry podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek, po czym
zostawia mnie zszokowaną w kuchni, a sam idzie do salonu, włącza telewizor i siada pod kocem.
 Moje myśli w tej chwili były bardziej poplątane niż moje słuchawki od telefonu. (pff ale porównanie XD ). Korzystając z okazji, że znajdowałam się w kuchni wyciągnęła z lodówki lód i przyłożyłam go
do obolałego policzka...ałć.
Gdy herbata była już gotowa, razem z kubkami powędrowałam do salonu i podałam Harremu
jego kubek siadając obok niego na kanapie.
- Jak wyjaśnimy to chłopakom ? - pyta loczek.
- Jeśli chcesz ja im mogę to wyjaśnić
- Naprawdę mogłabyś to dla mnie zrobić?
- Jasne czemu nie, chcę ci oszczędzić bólu.
- Jesteś niesamowita .
Po tych słowach trochę się zarumieniłam, a Hazza oczywiście musiał to zauważyć,lekko się
zaśmiał i mnie przytulił.
- Nie musisz się mnie wstydzić.
Ja tylko się uśmiechnęłam i wróciłam do oglądania telewizji. Po jakimś czasie zauważyliśmy
światła samochodu wpadające do domu przez okna, był już wieczór więc był to mega ostry
 blask świateł zwłaszcza dlatego, że od godziny siedziałam z Harrym w domu jedynie przy
świetle od telewizora.
- Chłopcy pewnie wrócili. - w końcu przerwałam ciszę.
- Pewnie tak - odezwał się smutno.
Tak strasznie mi go żal.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto następny rozdział :D Akcja trochę się pozmieniała, wszystko się pomieszało, ale mamy nadzieję, że nie zniechęci was to , a wręcz przeciwnie nakłoni do czytania i komentowania :D :***

Jeśli przeczytałeś/aś zostaw komentarz i zmotywuj nas do pracy nad kolejnymi rozdziałami :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz