wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 21

*Oczami Mad*
Biegłam ile sił w nogach. Nierównomierny, przyśpieszony oddech, szybki stukot obcasów i szaleńcze bicie mojego serca, słyszałam tylko, a może aż tyle.  Obróciłam się za siebie, dwóch przypakowanych mężczyzn biegło krok w krok za mną. Popatrzyłam w prawo i jedyne co tam ujrzałam to krajobraz zmieniający się stanowczo za szybko. Zakręciło mi się w głowie, ale biegłam dalej, ponieważ wiedziałam, że jeśli się zatrzymam oni mnie dopadną. Spojrzałam w lewo. Obok mnie z taką samą szybkością i chyba z takim samym przerażeniem biegł on. Mimo iż nie widziałam tak do końca jego oczu czułam, że bije od nich złość przemieszana ze strachem.
Strzał, drugi i trzeci. Dreszcz strachu przepełzł przez moje ciało. Nie trafili mnie, byłam cała. Jednak Loczek zatrzymał się, ukucnął, w końcu położył. Zdałam sobie sprawę, że stoję w osłupieniu. Szybko podbiegłam w jego stronę.  Mokry płyn zaczął spływać mi po polikach. Spojrzałam za siebie. Ci dwaj byli całkiem daleko i szli teraz znacznie wolniej.
-Szybciej, na co czekasz. Biegnij. - Powiedział z grymasem na twarzy, kurczowo trzymając się jednego miejsca na brzuchu.
-A ty? Co będzie z tobą?! Zostaję słyszysz, zostaję!- Łzy jedna po drugiej wydostawały się z moich oczu, co chwila rozpryskując się na zimnej podłodze.  Widok takiego Harrego przerażał mnie.  Krew zabrudziła całe jego ubranie, loczki przez mieszankę potu i krwi przyklejały mu się do czoła i sklejały ze sobą. Szmaragdowe oczy straciły blask i radość, pozostawiając ból, strach i zmęczenie.  Usta pobledły, gubiąc tym samym swój dotychczasowy malinowy odcień.  Wyglądał jak wrak człowieka, nie mogłam go zostawić w takim stanie.
-Ja, ja sobie poradzę. Twoje życie jest dla mnie najważniejsze. -  Uśmiechnął się, ale od razu potem skrzywił z bólu. Odezwał się ponownie gdy nie ruszałam się z miejsca. - Nie godzę się żebyś tu została. -
-A ja nie godzę się na to żebyś umarł. - Kolejne łzy znacznie utrudniały mi patrzenie na mojego anioła.
-Maddie! - Patrzyłam jak oczy Harrego rozszerzają się. Nim zdążyłam się obrócić poczułam mocne uderzenie w tyle głowy. Upadłam na ziemię i nim traciłam przytomność ostatnią rzeczą którą zobaczyłam była bezradność, ból i strach w oczach Harry'ego. ...
Otworzyłam pośpiesznie oczy ale zaraz potem je zamknęłam. Po chwili przyzwyczaiłam się do jasności panującej w pokoju. Ciszę zagłuszał mój szybki oddech. Byłam cała spocona, a ból w tyle głowy był nieznośny. Musiałam spaść z łóżka. Zaraz. Czyli to wszystko to... to był zwykły sen? Niemożliwe. To było takie realistyczne. Delikatnie wstałam aby nie uszkodzić siebie jeszcze bardziej.  Nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Usiadłam na chwilę na łóżku i wzięłam kilka głębokich wdechów. Oddech powoli mi się wyrównywał a serce wracało do normalnego tempa bicia. Postanowiłam wstać. Tym razem tylko lekko zakręciło mi się w głowie, więc sięgnęłam z mojej szafki ubrania na dziś i wyszłam wolnym krokiem do łazienki.
20 minut później*
Gorąca woda sprawiła, że mięśnie nie bolały mnie już aż tak bardzo, ale niestety głowa która najbardziej ucierpiała podczas mojego upadku nadal strasznie łupie. Postanowiłam zejść na dół aby sięgnąć jakiś lek. Gdy stawiałam pierwsze kroki po schodach Niall wpadł na mnie i zaczął mnie mocno ściskać.
-Niallu Jamesie Horanie jak mnie zaraz nie puścisz to mnie udusisz. - Powiedziałam.
-Oj nie dramatyzuj, siostrzyczko. - Wyszczerzył się nadal mnie przytulając.
-Jak mnie nie puścisz to Harry będzie bardzzoooo zazdrosny. -
 -Oj co mnie on obchodzi, ważne, że ty moja najukochańsza siostro zrobisz mi naleśniczki. Proooszę.- Zrobił minę zbitego pieska.
-Czyli bardziej tęskniłeś za moimi naleśnikami niż za mną, mam rozumieć? -
-No w sumie to tak. - Wytchnął mi język.
-Oj Horan, Horan nagrabiłeś sobie. Naleśników nie będzie.-
-Coooo? Napewno? A może jednak? - Zbliżał się do mnie z cwanym uśmieszkiem. Gdy pokiwałam głową na nie, mój „kochany” brat rzucił się na mnie. Dosłownie.
-Przestaaań, haahahah, przestań, hahahaah. -
-A zrobisz  mi moje ukochane naleśniczki? -
-Taa... ak, zrobię hahah ci je. - Chłopak puścił mnie z triumfalnym uśmiechem.
-CHŁOPAKI!! MAD ROBI NALEŚNIKI!!- Wydarł się uszczęśliwiony Niall. Temu dużo do szczęścia to nie potrzeba.
-JUUHHU!!!! - Jak na zawołanie wydarła się cała reszta. Boże, moja głowa. Szybko podeszłam do apteczki i wyciągłam aspirynę. Nalałam wodę do szklanki i połknęłam tabletkę, popijając.
-Zaraz, a gdzie Harry? - Zauważyłam, że obok mnie nie ma loczka. Chłopcy wymienili się spojrzeniami.
-Wyszedł na zewnątrz. - Powiedział w końcu Louis.
-Po co?-
-Bo... no bo.. - Lou nie potrafił się wysłowić.
-Bo zawołała go tam Lili, czyli jego była. Nie wiem co chciała ale Hazz gdy usłyszał, że stoi przed drzwiami mocno się wkurzył i od razu tam wyszedł. - Sprostował Zayn
-Oh. - Postanowiłam, że tam pójdę. Hazz mógłby się zdenerwować gdy zobaczyłby, że ich podsłuchuję, ale oni nie muszą wiedzieć, że tam byłam. Prawda?  Poza tym ta cała Lili nie podoba mi się. Wybiegłam na paluszkach z domu i przeczesałam teren w poszukiwaniu dwóch postaci. I … nie było ich tam. Pobiegłam za dom. Tam stała ona, wysoka blondynka z głupim wyrazem twarzy, ubrana w różową, obcisłą sukienkę. Obok niej stał Harry, którego nie widziałam za dobrze, gdyż stał plecami do mnie. Nie wiedziałam o czym mówią więc postanowiłam trochę się przybliżyć. Stawiałam delikatnie kroki by mnie nie usłyszeli. Stanęłam w połowie drogi i znieruchomiałam. Twarz Lili niebezpiecznie zbliżyła się do twarzy Harry'ego i połączyła ich usta w pocałunku. Stałam tam jeszcze chwilę, czując jak do oczu dostaje mi się mokry płyn. Zacisnęłam oczy aby pozbyć się łez, ale skutek był odwrotny, wydostały się na zewnątrz, spływały po moich polikach mocząc moje ubranie i niszcząc makijaż. Tyle mi wystarczyło, nie chciałam dalej patrzeć na ich obściskiwanie się. Wtedy Lili zauważyła mnie i uśmiechnęła się szyderczo. Harry oderwał się od niej i spojrzał na to co ją tak rozbawiło. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam biec. Szybko przeleciałam przez kuchnię na schody aby dotrzeć do mojeg…. , do pokoju Harry'ego. Widziałam jak po drodze chłopcy posyłali mi spojrzenia typu „czy wszystko ok?” Nie, nic nie jest ok. Szybko otworzyłam drzwi do mojego byłego pokoju i wyciągnęłam z niego moją walizkę. Łzy znacznie utrudniały mi widoczność. Przeciągnęłam walizkę do miejsca gdzie stała szafa i zaczęłam pakować wszystko co należało do mnie. Nie zamierzam tu zostać. Nie mogę znieść myśli, że on tu będzie. Wyjadę do Stanów, do cioci. Albo wynajmę mieszkanie, coś wymyślę. Wszystko byle bym nie musiała więcej na niego patrzeć.

*Oczami Harry'ego
- Ty szmato! Jak mogłaś mnie pocałować!? I to na oczach Mad? - darłem się na nią. Naprawdę się wkurwiłem. Czułem, że jestem coraz bardziej czerwony.
- Niepotrzebnie wiązałeś się z tą dziwką. Ale nie martw się Harrusiu, teraz już nikt nam nie przeszkodzi. - Zaśmiała się.
- Ty sobie kurwa żartujesz, prawda? -  Zacisnąłem pięści tak, że kostki mi pobledły.
- Oczywiście, że nie kochanie .Ma suka za swoje, teraz możemy być razem. Tylko ty i ja, a ta dziwka...- Nie wytrzymałem walnąłem pięścią w ścianę obok. Z zadrapań na ręce zaczęła mi lecieć krew, ale ściana także została trochę uszkodzona. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona.
- Nigdy kurwa nie nazywaj tak Maddie. Jedyną osobą która tutaj jest pierdoloną dziwką jesteś ty. Odpierdol się ode mnie raz na zawsze. Nigdy cię nie kochałem. Myślisz, że jak raz się z tobą pieprzyłem to co? To jesteśmy parą na zawsze? Chyba się kurwa mylisz. Spierdalaj stąd Lili. - Potok bluźnierstw wypłynął ze mnie tak szybko, że nie potrafiłem nad nim zapanować. Ale mimo wszystko należało się tej suce. Nikt nie będzie obrażał mojej Maddie. Dziewczyna uciekła, dając mi na odchodne z liścia. Spodziewałem się tego. Louis, którego wcześniej nie zauważyłem i nie wiem kiedy tu właściwie przyszedł i ile słyszał, poszedł do mnie  poklepał mnie po ramieniu.
- Dobrze zrobiłeś stary. - Przytuliłem się do niego.- Ale teraz czeka cię coś jeszcze gorszego.  Musisz iść do Mad. Wiem, że ci na niej zależy, ale ONA po tym wszystkim na pewno w to wątpi. Musisz jej udowodnić, ze ją kochasz i jest dla ciebie najważniejsza. Nawrzuca ci, ale za żadne skarby nie możesz się poddać, stary.  Ona jest dla ciebie zbyt ważna żebyś się poddał. - Spojrzał na mnie. Pokiwałem głową.
- Masz rację.  Louis? -
- Hmm?-
- Dziękuję. -
- Nie ma sprawy, ale już do niej biegnij. Nie wiadomo co jej do łba wpadnie. - Louis uśmiechnął się pocieszająco. Szybko wstałem i biegiem poleciałem do naszego pokoju. Bo mogę go jeszcze tak nazywać prawda? Wleciałem jak szalony na odpowiednie piętro. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem Mad. Była w ciemnym kącie pokoju, przy szafie z której co chwila coś wyciągała i wkładała do.. walizki?! Zbliżyłem się o krok.
- Nie podchodź do mnie. - wysyczała. Nawet na mnie nie spojrzała. Cały czas pakowała ta pieprzoną walizkę.
- Zostaw to. Porozmawiaj ze mną. Popatrz na mnie. - Błagałem ją.
- Nie Harry, widziałam już za dużo.-
- Przestań pakować tą pieprzoną walizkę! - wydarłem się. Dziewczyna spojrzała na mnie oczami pełnymi bólu i strachu. Zacisnęła powieki i gdy otworzyła oczy, ponownie dostrzegłem w nich tylko złość.
- Czego ty chcesz do jasnej cholery?! Najpierw mówisz mi, że mnie kochasz, całujesz mnie i przytulasz. Ale za chwilę całujesz inną.  Harry nie jestem dzieckiem. Zrozumiałam, że byłam tylko twoją zabawką, nikim więcej.
- Ale posłuchaj...-
- Nie Harry, to ty posłuchaj. Byłam taka głupia, bo cały czas łudziłam się, że mnie kochasz. Wczoraj gdy ty rzekomo byłeś na próbie, ja wyszłam do sklepu i wiesz kogo tam spotkałam?! O ironio! Niall z Louisem przechadzali się po dziale z warzywami. Zapytałam się czy zostali zwolnieni z próby wcześniej i czy ty też już wracasz do domu. Wiesz co mi powiedzieli? Żadnej próby nie było! Pewnie Lili to ta dziwka, z którą się wczoraj pierdoliłeś!- Zatkało mnie, ona nie miała się dowiedzieć o tym wyjściu. Oczywiście nie bylem na żadnym spotkaniu z Lilą. Załatwiałem pewną sprawę o której nie mogę jej powiedzieć.
- Ja.. nie mogę ci powiedzieć gdzie byłem. - Przyznałem spuszczając głowę.
- Oh. - Do oczu dziewczyny ponownie dostały się łzy. Zapięła suwak walizki i  podniosła ją z ziemi. Odwróciła się na pięcie.
- Po co ci ta walizka? - Spytałem z przerażeniem.
- Wyjeżdżam. -
- Na jak długo?-
-  Na zawsze. -
- Ty nie możesz! -
- Muszę. Yhh..Nie żałuję, że cię spotkałam. To bylo naprawdę cudowne i nie sądzę, że przydaży mi się coś takiego kiedykolwiek indziej. Żegnaj Harry. Kocham cię.  -Wyszła zamykając drzwi. Kurwa, co ja zrobiłem.

CIĄG DALSZY NASTĄPI ….
--------------------------------------------------------------------------------------------------
No hej, :). Ten rozdział pisałam wczoraj ale w połowie kompletnie nie wiedziałam co dalej... i wiecie  co? O 4 rano obudziłam się i nagle mnie olśniło! Nie mam pojęcia jak, ale miałam milion pomysłów na minutę i musiałam zmuszać się siłą na to aby się jeszcze na chwilę położyć, bo tylko 3 godziny snu to nie wróży nic dobrego dla mojego organizmu. Gdy po godzinie przymknęłam na chwilę oczy i obudziłam się o 7 to nie miałam już żadnego pomysłu, kompletna pustka. Dobrze, że zapisałam sobie tamte w notatniku i miałam o czym teraz pisać :D
Także.. komentujcie, bo to naprawdę motywuje i to chyba tyle ode mnie. ;) / p.