piątek, 27 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 9




Sceny są, czytasz na własną odpowiedzialność itd... i tak przeczytacie po co pisać więcej XD 

*30 minut później*

Najpierw postanowiliśmy pojechać do marketu. Kupiliśmy żelki, marchewki, chipsy, marchewki, colę i marchewki.... Yyyyyhhhh... Po kilku próbach odciągnięcia Louisa od marchewek i Nialla od... cóż całej reszty, poddaliśmy się. Ja, Zayn i Harry pojechaliśmy po alkohol, a Liam jako Daddy został z tymi debilami w markecie.
-Co bierzemy? - Mówię znudzona
-Wszystko!- Odpowiadają jednocześnie Zayn i Harry
-Ejjjj, nie papuguj mnie ! Nie to ty mnie nie papuguj! - Zaczęli się kłucic mówiąc wszystko jednocześnie. - Hahahahahahahah. - Moja reakcja mówiła sama za siebie.
 - No kupujemy wreszcie coś czy nie ? - Powiedział Zayn.
- No jasne! - Krzyczę na cały głos, przez co ludzie w sklepie dziwnie się na mnie spojrzeli. Kupiliśmy dużo, bardzo dużo różnych rodzai alkoholi. Włożyliśmy wszystkie do bagażnika i mogliśmy już jechać.

*10 minut później*
Pojechaliśmy po tych wariatów do marketu. Jak się okazało, dopiero stali przy kasie. Echhh... Dzieci.
 - Mam genialny pomysł!!! - wykrzyczał niespodziewanie Harry, przerywając chwilową ciszę, która powstała podczas powrotu do domu.
 - No dobra geniuszu jakim ''wspaniałym" pomysłem się tym razem pochwalisz? - zapytał Zayn.
-Nie wierzycie we mnie? - Zapytał z wyrzutem ale słodko Harry.
- Ja w ciebie wierzę :)- Mówię i przytulam go.
 - UUUUUUUU- Drą się jak na zawołanie chłopcy. Harry tylko wystawia im język.
- No dobra jaki to pomysł? - Pytam
- Co wy na to żeby wybrać się do wesołego miasteczka! :D-
- To jest dobre!!!-
 -Ja chce!-
 - Jeeej!-
- Juppppi!- Wykrzyczeli w tym samym momencie Liam, Niall, Zayn i Louis. Jakby ktoś ich chwilę posłuchał to jestem pewna, że pomyślałby, że są na bardzo mocnym haju...Ale to One Direction, tego nie ogarniesz....

* 1 godzinę jazdy później*
 - Jedziemy najpierw na rollercoasterze. -
 - Nieee, ja chce do strasznego domuuuu- Właśnie stoimy w korku. A co One Direction robi w korku? No jasne, ustala co robią w cyrku!.... Smutne ale prawdziwe XD ...
-Wiecie co? Może niech Maddie ustali, bo tylko ona jest bierna w naszej kłótni- Wreszcie powiedział jedyny mądry tutaj Liam.
- Dziękuję Liam, jedyny normalny. A więc tak. Najpierw ... hmmmm... dmuchany zamek. potem rollercoaster i straszny dom. Reszta wyjdzie w praniu. -
- Oki- Powiedzieli równocześnie, ale nie skomentowałam tego, bo by się znowu kłócili. Jako pierwszy był, tak jak powiedziałam, dmuchany zamek. Poszliśmy do starszego pana sprzedającego bilety.
- Poproszę 6 biletów na ten zamek.- Mówiąc wskazałam na dmuchane cudo piętrzące się nad nami. - Dobrze, właśnie nie mam klientów. Dzieci mogą wejść od razu. - Zaśmiałam się pod nosem i powiedziałam: - Dzieccci, chodźcie tu. - I wybuchnęłam śmiechem. Chłopaki słysząc to, też zaczęli wietrzyć ząbki.
- Już mammmoo- Krzyknął Lou, na co my wypuściliśmy z siebie kolejną salwę śmiechu.
-Tylko hahahah bądźcie hahah grzeczni hahahah. - Mówię. Biedny, zdezorientowany staruszek wpuścił nas do dmuchanego zamku i zaczęła się zabawa. Mówiąc szczerze, to nigdy jeszcze nie bawiłam się tak dobrze jak z nimi tutaj. Co chwilę byłam wnoszona po drabince, wykradana i noszona przez chłopaków. Oni byli rycerzami, a ja ich księżniczką. A ten który wygra, miał dostać ode mnie ''super prezent''. Zgadnijcie ... Kto wygrał? No oczywiście Hazz. - No a teraz mój prezent. -
 - Proszę bardzo, zasłużyłeś mój rycerzu. - Mówię po czym jak księżniczka w bajkach, całuję Harrego. Myślę sobie: A co tam, jeden cholernie pociągający całus, nic więcej. Co to dla mnie? .. Odsuwając się od mojego ''wybawcy'' przygryzłam jego wargę swoimi zębami.
- Mmmmhhhmmm. Warto było. - Sexownie wyszeptał wprost do mojego ucha. Jakbyśmy byli w innym miejscu i o innej porze to muszę przyznać, że byłaby to niezła gra wstępna. Ahhh.
- No idziecie czy nie? - Pyta zniecierpliwiony Niall.
 - Już, już. - Mówię i ciągnę Harrego za sobą, bo co jak co, ale sam on stąd nie wyjdzie.
- Woohhooo, coś nas ominęło? - Pyta Zayn spoglądając na nasze ręce... Oszz kurde! Zapomniałam, że jak go ciągnęłam to trzymałam go za rękę, którą powinnam potencjalnie póścić.... Upps.
- Nieważne, chodźmy po bilety. - Mówi Harry.
- Wy idźcie po bilety, a my po watę oki? - Niall zabrał głos.
-Spoczko.- Powiedziałam po czym ruszyłam z Harrym do kasy biletowej.Sam na sam. Z loczkiem. ....
- Maddie ? -
- Tak ? -
 - Mam do ciebie prośbę... Bo widzisz... jest taka sprawa... że... tak jakby boję się... kolejek górskich... i .. i... czy ... czy ty ... mogłabyś ... powiedzieć ... że ty się boisz... i...i....nobo... proszzę...- Loczek spóścił wzrok. Nie wiem czym jestem bardziej zaskoczona. Tym, że Harry boi się kolejek górskich, czy tym, że się właśnie jąkał.
- Coooo? Czyli mam rozumieć, że chcesz żebym powiedziała, że boję się kolejek, a ty zachowasz się jak dzielny gentlemen i zostaniesz ze mną, żeby mi nie było przykro? Tak?-
- Nooo... w pewnym sensie tak... Oj no proszę ..- I stało się, Harry posłał mi ''to'' spojrzenie. Nigdy nie ulegałam minie aka zbłąkany piesek, ale Hazz robił to po mistrzowsku.
 - Ochhh... No dobra.- Kurna, muszę poćwiczyć swoją asertywność.
- Jeeeeeej!- Krzyczy, a później przytula mnie loczek.
- Dziękuję. -
 - Tylko wiesz, że teraz wisisz mi przysługę? - Pytam zadziornie.
- Jaką przysługę? -
 - Zobaczysz. - Mówię i ciągnę go jednocześnie za rękę do małej budki z napisem ''bilety''.
25 minut później*
 - No co tak długo? - Pyta Zayn.
- Ta kolejka była meega długa. - Jęczę z nudy.
- Ale macie te bilety?-
- Tak- Wręczam Niallowi cztery zielone bilety z napisem rollercoaster.
- Czemu tylko cztery? -
 - Bo mam lęk wysokości, a Harry postanowił, że nie mogę zostać na dole zupełnie sama, bo jeszcze ktoś mnie tu zgwałci czy coś. - Wymyśliłam to o gwałcie na poczekaniu, będzie bardziej prawdziwe.
- Wiesz, jak chcesz to my też nie musimy jechać, w końcu już tu wiele razy byliśmy...- chwycił haczyk, tak! - Nie, przecież już macie bilety. My tu będziemy się świetnie bawić. - Przerywam mu. - No skoro tak to do zobaczenia na dole. - I już ich nie było
- To co robimy? - Pytam
 - Chodźmy na gokarty!- Wykrzyczał Hazz niczym mały chłopczyk stojący obok.
- Okey, tylko wiesz, jak przegrasz to nie płacz zbyt długo. Chłopcy jeszcze zobaczą.
- Ja przegram? Pfff. Ja ZAWSZE wygrywam. -
 - No chyba nie ze mną. :P-
 - Tak mówisz? Cóż , chyba się zawiedziesz. -
- Goń mnie! - Wołam i uciekam ile sił w nogach w stronę gokartów.
 Oczami Harrego*
Jak na dziewczynę Mad nieźle biega, ale ja ją dogonię. I tak jak przypuszczałem. Po krótkiej pogoni Maddie trochę zwolniła. Korzystając z sytuacji znacznie przyśpieszyłem. Maddie niespodziewanie zatrzymała się, a ja przez to wpadłem prosto na nią. Przewróciła się, a ja w ostatniej chwili złapałem równowagę.
 - Upppsss. Nic ci nie jest? - Wystawiłem w jej kierunku rękę. Dziewczyna złapała ją lecz zamiast wstać, pociągnęła mnie i w efekcie upadłem. Mad przeturlała się i tak znalazłem się pod nią. Dziewczyna usiadła na mnie okrakiem.
 - Widzisz, jednak to ja zawsze wygrywam. -
-Nie, nie zawsze.- Wyszeptałem jej wprost do ucha. Korzystając z jej chwilowej nieuwagi, przeturlałem się i to ona była pode mną. - Widzisz? - Posłałem jej uśmiech Harrego nr. 6 na co przygryzła lekko wargę. Boże jaka jest sexowna gdy przygryza pode mną wargę.
- Na pewno?- I znowu przeturlała się, lecz tym razem ja tez, przez co zaczęliśmy się turlać.
- Tak. - Nie mogłem się dłużej powstrzymywać. Przeturlałem ją tak, że była pode mną i długo i namiętnie pocałowałem.
*10 minut później
 Idziemy do chłopaków, którzy powinni już wysiąść z rollercoastera. Yyyyhhh. Na samą myśl aż mnie skręca w żołądku. Ale wracając.... Maddie co chwila karmiła raz mnie, raz siebie tą wielką, różową watą którą kupiliśmy. Z Mad jest cudnie. Mógłbym zostać z nią tutaj sam na sam. Tylko ona i ja. Mmmmmhhmmm Opanuj się, masz dziewczynę! To nie jest moja dziewczyna. W świetle reporterów tak. Ehhh... Chciałbym żeby to się skończyło. No to skończ. Ale jak, podpisałem przecież są cholerną umowę... To już nie mój problem. Twój przecież jesteś moim drugim głosem, czy czymś tam. Drugim i mądrzejszym. Ejj, słyszałem.
- O czym tak myślisz? -
- O niczym....-
 - Każdy o czymś myśli, zawsze. -
 - A ty? -
- Co ja? -
 - O czym myślisz?-
-Nie.. nieważne. - Mówi skrępowana. Ahha ! I tu ją mam - Patrz chłopaki idą! -
- Juuuhuu -
 - Jak było? - Pyta Maddie
 - Faaajnie - Odpowiada szczerze Niall
 - Idziemy do strasznego zamku? - pyta Zayn
 - Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa(..) aaaaaa - Niespodziewanie drze się Louis.
- Co ci jest? - Pytamy wszyscy naraz.
- Moje party hard!! Jeszcze nie gotowe! Do domu! TERAZ!-
 - Szybko! Trzeba to wszystko naszykować! - Mówi Liam
- I siebie też! - Dodaje Mad, jako potencjalna dziewczyna.
* 45 minut później* Oczami Mad *
- No co się tak wleczecie! - Pyta Lou
- Już otwieram, tylko te cholerne drzwi się zacięły. - Mówi Zayn. Po pięciu minutach otwierania drzwi, te wreszcie się ruszyły. Niall zapalił światło i ...
- NIESPODZIANKA !!!! - Wykrzyczało na raz ze 100 osób.
 - Ale..., jak?- Pyta Lou nieźle zszokowany
- To było zaplanowane od początku- Tłumaczy Hazz - Ja miałem ''wpaść'' na pomysł żeby pojechać do wesołego miasteczka a wy mieliście się zgodzić i wtedy ja miałem dzwonić do dziewczyn, że mogą już szykować wszystko. I się udało. -
 - Ale czemu nam nie powiedziałeś ? - Pyta Niall
- Bo moglibyście powiedzieć Lou np. jak on tak panikował i z niespodzianki byłyby nici. - Mówi triumfalnie Loczek
- Dzięki, dziękuję wszystkim!- Lou mówi przez mikrofon. -Ale teraz wybaczcie my pójdziemy się przebrać, bo pachniemy cyrkiem. - Zaśmiał się Lou
*1 godzinę później *
 Jestem już gotowa. Trochę mi to zajęło ale nie moja wina, mogli przywieźć mnie tu wcześniej. Idę w stronę salonu z którego słychać pierwsze dźwięki '' Happy birthday'' Wchodząc zahaczam jeszcze o kuchnię z której biorę, z pomocą Daniell, wielki tort marchewkowy. Światło gaśnie a my wchodzimy do salonu z zapalonym tortem. Widzę te iskierki w oczach Lou. Tak jak na każdych urodzinach chłopak zdmuchnął świeczki, rozniosły się brawa. Lecz już po chwili zaczęła się prawdziwa zabawa. Jeden drink... drugi... trzeci... Zabawa w chowanego... Kolejny drink... Tańczenie... Drink... I dalej film mi się urywa...
* Rano*
 Budzi mnie przerażający ból głowy. Chcę zakryć twarz poduszką, lecz zamiast niej pod głową mam coś innego. Zerkam z przerażeniem. Ale to tylko goły Harry. .... Whait WHAT ??? Boże!! Pode mną leży zupełnie nagi Harry Styles! Czekaj... JA TEŻ JESTEM NAGA ? Boże, co tu się stało. Leżałam tak próbując sobie przypomnieć co się wczoraj zdarzyło. Lecz miałam tylko urywki, na moje nieszczęście składające się w logiczną całość...


-Pytanie czy wyzwanie Harry? - Pyta schlany Lou 
- Wyzwanie- Wyszczerzył się Styles 
- Zerżnij Maddie w swoim pokoju! - 
- Mad, masz może ochotę na sex z najprzystojniejszym facetem na ziemi?- 
- Z tobą, zawsze. - I pociągnął mnie do swojego pokoju. Tam zaczął mnie namiętnie całować i ściągać ze mnie ubrania. Przejęłam inicjatywę. Popchnęłam go na łóżko, usiadłam na nim okrakiem i jednym ruchem zrzuciłam z niego koszulę. Czułam coraz większą wypykłość rosnącą w jego spodniach. Ściągnął mi stanik. Ja natomiast zaczęłam się bawić szlufką od jego bokserek. Chłopak zdarł ze mnie majtki, ja natomiast zsunęłam jego bokserki. W efekcie byliśmy oboje nadzy. Zaczęłam bawić się jego końcówką, przez co chłopak jęczał z rozkoszy. Włożyłam go do ust i zaczęłam ssać, Harry dysząc wykrzykiwał, co jakiś czas moje imię. Zdając sobie sprawę, że zaraz dojdzie, przestałam. Teraz on wszedł we mnie językiem. Poczułam niewyobrażalne ciepło w w dolnych partiach ciała.
 - No dalej kotku, wiem, że chcesz. - Wyszeptałam namiętnie Harry wszedł we mnie. Najpierw poruszał się niepewnie i wolno, lecz z każdą chwilą robił to coraz szybciej i mocniej. Poczułam jak idealnie mnie wypełnia. Na przemian jęczałam i wypowiadałam jego imię. Gdy oboje doszliśmy, opadliśmy zmęczeni na łóżko.

Dalej nic nie pamiętam, pewnie zasnęłam..... Ale jakim cudem? Jak ja mogłam do tego dopóścić! O Boże... Co ja teraz zrobię? .... .....CDN....


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Taki tam ... jebutny :P... ale jest :)



KOMENTOWAĆ PLZ :*

poniedziałek, 23 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 8

Razem z Harrym poszliśmy na górę do od teraz mojego pokoju, który znajduje się koło pokoju Louisa, a naprzeciwko pokoju Harrego ( ha nieźle się zapowiada XD ). Gdy otworzyłam drzwi zaczęłam kierować się do dużej półki na której stały książki, oraz płyty z piosenkami ( w tym płyty 1D ), oraz płyty z filmami.
- Ok to co wybieramy ? - pytam patrząc błagalnym wzrokiem na Harrego, aby nie powiedział coś typu ,, nie wiem '' lub ,,bierz co chcesz, mi jest obojętne ''.
- Wiesz trochę tego jest ....
- Tak wiem, moja mama często kupowała mi różne filmy, a gdy ktoś chce co chce na święta czy urodziny to zawsze chciałam filmy, więc trochę się tego nazbierało - śmieję się.
- Masz jakąś fobie na punkcie filmów ?! - śmieję się loczek.
- Nie ale .... wiesz tak naprawdę to nie wiem czemu kiedyś tak strasznie lubiłam filmy, tak jakoś .... ale nie ważne pomóż mi teraz wybrać.
- Ohhhh dobra zobaczymy co tutaj mamy....
Harry zaczął szperać w półce z płytami, a ja poszłam w jego ślady, gdy nagle nasze dłonie się spotkały, ja z lekkim lękiem spojrzałam na Harrego ( ohhhh znów nie wiem co zrobić, nienawidzę tego uczucia ). Nagle Hazza i jego śliczne paczałki zaczęły się do mnie zbliżać i ..... nasze usta złączyły się w pocałunku .... i nie powiem był on długiiiii i mega słodki XD. Uwielbiam te nasze niespodziewane całusy.
Gdy ,,odkleiliśmy'' się od siebie usłyszeliśmy krzyk Louisa z dołu.
- Ludzie co tak długo, złaźcie na dół !
- Hahaha, już idziemy ! - odkrzyknęłam.
Razem z Harrym zaczęliśmy się śmiać i wyszliśmy z mojego pokoju stojąc już przy schodach, gdy nagle Harry złapał mnie za rękę. Nie zrobiłam nic tylko odwzajemniłam uścisk na co Hazza się uśmiechnął.
Gdy byliśmy już na dole przywitał nas głos Liama.
- No nareszcie ile można czek.... - nagle Liam przerwał robiąc wielkie oczy i patrząc na nas, a tak naprawdę na nasze ręce oczywiście reszta chłopców też poszła w jego ślady.
- Yyyyyy czemu trzymacie się za ręce ?! Czy my o czymś nie wiemy ? - pyta widocznie zdziwiony Niall.
O szlak ! Faktycznie ja i Harry nadal stoimy przed nimi i trzymamy się za ręce. Moja twarz zaczęłam robić się czerwona, a Harry widząc to puścił moją dłoń i uratował mnie z mało komfortowej sytuacji.
- Oj tam Oj tam, sprowadzałem tylko twoją siostrę po schodach ... niby 18 lat na karku, a się schodów boi - Hazza zaczął się śmiać i po chwili dołączyłam do niego.
- Dziękuję - szepnęłam mu cicho do ucha.
Nagle całe napięcie opadło i kiedy ja i Harry chcieliśmy już klapnąć przed telewizorami usłyszeliśmy kolejny komentarz tym razem od Zayna.
- To jaki film wybraliście ? Pokażcie !
O fuck ! Ja i Harry byliśmy tak ,,zajęci'', że zapomnieliśmy wybrać film. Harry spojrzał się na mnie i zaczął się śmiać.
- Ej słyszycie ? Macie ten film czy nie ? Ohhh dzisiaj w ogóle nie da się z wami dogadać - marudzi Niall.
- Wiesz .... bo my nie zdążyliśmy żadnego wybrać.... - tłumaczy nas loczek.
- Co ? Byliście tam tyle czasu. To gdzie wy szukaliście tego filmu ?
Hmmmmmm no nie wiem gdzieś tak w okolicach ust Harrego XD .... to jedyne co przychodzi mi do głowy, na co uśmiecham się sama do siebie, ale przecież nie powiem im tego bo od razu się skapną.
- Dobra nie ważne zresztą i tak jest już późno więc nie ma czasu na oglądanie - mówi Liam i zgadzam się z nim, bo gdy spojrzałam na zegarek w telefonie była 00:45, nawet nie wiedziałam, że tak długo już siedzimy.
- Ok to ja spadam na górę lulu, dobranoc - Niall pomachał nam na odchodne i pobiegł na górę do swojego pokoju, a zaraz za nim poszedł Zayn i Louis, a ja, Harry i Liam zostaliśmy na dole posprzątać po MINI PATRY HARDZIE XD .
Byłam mega padnięta i najwyraźniej było to po mnie widać, bo Harry i Liam kazali mi spadać na górę i iść spać i obiecali mi, że wszystko grzecznie posprzątają i się nie pozabijają ( miałam nadzieję, że dotrzymają obietnicy ). Gdy byłam już na górze najpierw odwiedziłam łazienkę i wzięłam prysznic, a później o ostatnich siłach podreptałam do swojego łóżka ( jej udało mi się ... mam talent XD ). Gdy tak sobie leżałam o dziwo odechciało mi się spać , nagle usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi mojego pokoju, był to Harry. Podszedł do mojego łóżka i usiadł na jego krawędzi, a ja podciągnęłam się na łokciach i szczerze mówiąc cieszyłam się, że tu przyszedł ..... dlaczego ? ... nie wiem XD.
- Jeszcze nie śpisz ? - uśmiechnął się słodko ( awwww *.* )
- Nie i wiesz o dziwo odechciało mi się spać, a jeszcze niedawno można było mnie pomylić z zombi :P
- Hahahah jesteś niemożliwa.
- Wiem - zrobiłam głupią minę na co Harry zaczął mnie gilgotać, a ja zaczęłam walać się po całym łóżku i śmiać się najciszej jak potrafię, bo nie chciałam nikogo obudzić.
- Harry proszę przestań ! - prosiłam przez śmiech.
- No okej, teraz będziesz spała jak zabita.
- Aha czyli to był twój plan żebym poszła spać ?!
 - Hahahahaha rozgryzłaś mnie i teraz będziesz spać jak małe dziecko, jesteś mi winna przysługę - leczek puszcza mi oczko.
- Ha no jasne.
- Dobra ja muszę spadać lulu do swojego pokoju ..... chyyyyybaaaa, że wolisz, abym został w twoim pokoju .....
- Harry .... ! Wiesz wolałabym abyś spał w swoim pokoju.
- No okej, skoro chcesz to idę - Harry wstał z łóżka z miną zbitego szczeniaczka ( WTF na co on liczył ? ale to Hazza tego nie ogarniesz XD ), a ja szybko złapałam go za rękę, wstałam z łóżka, podeszłam do chłopaka i przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam.
- Dobranoc Harry, miłych snów .
- Dziękuję ....
- Nie ma sprawy często będę ci to mówić, bo w końcu mieszkamy tu razem.
- Nie za to
- A za co ?
- Za to, że jesteś
- Ooooo Harry dziękuję jeszcze nigdy nikt nie powiedział mi czegoś takie .... to słodkie - uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam chłopaka w policzek, na co Harry uśmiechnął się i wyszedł z pokoju, a ja klapnęłam na swoje wygodne i pogrążyłam się w sen. Rano obudził mnie trzask z dołu, wstałam z łóżka i zeszłam na dół.
Gdy weszłam do kuchni zaniemówiłam .... wszędzie syf.
- Co tu się stało ? - pytam zaspana
- A może tak ,, Dzień dobry chłopcy jak miło was widzieć '' - poprawia mnie ironicznie Louis.
- Oj tam Oj tam ... przepraszam - podeszłam do wszystkich i przytuliłam ich na powitanie , jako ostatni była Harry i gdy go przytuliłam i już odchodziłam Harry zrobił smutną minę i wystawił dzióbek, ale to było oczywiste, że nie mogę go teraz pocałować, więc posłałam mu całusa z oddali.
- Ok to co wy tu robicie  ? - pytam
- Robimy ci śniadanie - uśmiecha się Niall
- Ale czy to przypadkiem JA nie miałam wam gotować ?! - śmieję się
- No tak, ale nie będziemy ci cały czas wykorzystywać - Harry puszcza mi oczko.
- Jesteście kochani
Następni pomagam chłopcom przygotować stół do posiłku i wspólnie w miłej i przede wszystkim śmiesznej atmosferze zjedliśmy śniadanko. Jeszcze nigdy tak miło nie zaczęłam dnia.
- A ......a co do tego wczorajszego trzymania się za ręce z Harrym ... masz zamiar się wytłumaczyć starszemy braciszkowi ? - pyta Niall wcinając już chyba 3 kanapkę.
- Yyyyyy .... bo ..... yyyyyy......
- Strasznie dobra ta jajecznica, Louis świetnie gotujesz - Harry nagle zmienił temat i jestem mu mega wdzięczna .... znowu XD.
- Oh dziękuję Harry, ale teraz zbierajcie się bo musimy jechać na zakupy na moje dzisiejsze PARTY HARD - krzyczy Louis ( ze szczęścia ) :P.
- A które to już?......  45 ?! - nabija się Zayn.
- Hahahaha bardzo śmieszne boki zrywać, koń by się uśmiał - śmieję się sarkastycznie Louis i pożera kolejną marchewkę.
- Dobra jak widać ja tylko jestem gotowy do wyjścia więc ja posprzątam a wy spadajcie się ogarnąć i jedziemy na zakupy - pogania nas Liam.
- Ok już się ulatniamy.
Wszyscy rozeszliśmy się do swoich pokoi. Co chwila ktoś biegał po korytarzu, krzyczał, śmiał się i kłócił o łazienkę, obstawiam, że był to Harry i Niall. Wnioskuję to z ich ,,rozmowy'', która wyglądała tak :
-  Wyłaź z tej łazienki !!!! Ile można układać te swoje loki, i tak zawsze wyglądasz jakby ktoś cię wytarmosił
- Zamknij się ! Wcale tak nie wyglądam , nasze fanki sądzą inaczej. Zaraz wychodzę
-  Wyłaź ... teraz ! - Niall uderzał pięściami o drzwi do łazienki.
- Słuchaj albo za chwilę zwiniesz się spod drzwi, albo spuszczę w kiblu wszystkie twoje zapasy kanapek, które zagracają nam lodówkę !
- Ty zdrajco !
- Ja nie żartuję, obok mnie znajduję się kibel i nie zawaham się go użyć !
- Dobra dobra spadam...... nie będę poświęcać swoich maleństw.
No i tymi słowami ich kłótnia dobiegła końca. Naprawdę fajnie się tego słuchało.
Po 40 minutach byliśmy już gotowi i staliśmy przed domem czekając aż Louis łaskawie wpuści nas do auta ( tym razem był 7 osobowy więc wszyscy mogli jechać XD ). Po kilku minutach walki z zajęciem miejsca wyjechaliśmy na miasto .

---------------------------------------------------------------------------------------------------
Ok a więc macie tutaj kolejny rozdział :D
A tutaj macie coś od nas, taki mały prezent  ;******




                <3 <3 <3
Kto chce takiego mikołaja ???? :D 

Nie wiem czy ktoś czyta naszego bloga ( mam nadzieję, że tak ), ale tak czy siak składamy wam najserdeczniejsze życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia, dużo prezentów, dużo zdrowia, szczęścia oraz szczęśliwego nowego roku , oraz tego byście miały możliwość spotkania naszych kochanych idoli <3
Tego wam życzymy   ;****
A i pamiętajcie jutro 22 urodzinki naszego Louisa :D :**


Proszę komentujcie ;) To nic nie kosztuje, a strasznie cieszy, wtedy przynajmniej wiemy czy wam się podoba czy nie :D :*** Komentujcie !

piątek, 20 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 7

OCZAMI HARRY'EGO

Gdy weszliśmy do sali naszym oczom ukazała się śpiąca Taylor podłączona do jakiś kroplówek, nie powiem przestraszyłem się. Stała obok niej pielęgniarka od razu do niej podbiegłem.
- Co z nią jest?
- Jest pan kimś z rodziny?
- Jestem jej chłopakiem.
- Dobrze, to niech pan idzie ze mną do doktora on panu wszystko wyjaśnij.
- Zostań tutaj, zaraz wrócę tylko dowiem się co z nią jest. - zwracam się do Maddie.
- Dobrze. - odpowiada.
Pielęgniarka zaprowadziła mnie do dużego gabinetu.
- Dobry wieczór, chciałem się zapytać co się stało z Taylor Swift z sali numer 69.
- Dobry wieczór, niech pan siada, wszystko panu wyjaśnię. - tak jak powiedział usiadłem naprzeciwko niego.
- A więc tak... Okazało się, że uderzenie było bardzo silne i pańska dziewczyna ma wstrząs mózgu, jak na razie jest w  śpiączce, podaliśmy leki, ale trzeba czekać, aż się obudzi. - na te słowa moja twarz zamieniła się w kamień.

OCZAMI MADDIE

Twarz Harry'ego, jak wrócił od lekarza mówiła sama za siebie.
- I jak co z nią jest? - pytam gdy Harry trochę ochłonął.
- Ma... ma wstrząs mózgu i jest w śpiączce trzeba czekać aż się obudzi...
- Harr... Harry tak mi przykro... - sama nie wiedziałam co mam robić.
- Niby nie powinno mi być aż tak bardzo przykro bo nie jest moją dziewczyną... ale jest moją przyjaciółką bardzo bliską...
- Już dobrze Harry.... wszystko będzie dobrze... obiecuję. - pocieszam i przytulam zrozpaczonego i zasmarkanego loczka. Nagle w mojej kieszeni zaczął brzęczeć telefon, wyjęłam go. Na ekranie pojawił się napis ''NIALL''
- To Niall co mam mu powiedzieć? - pytam się Hazzy
- Jak wychodziłem to powiedziałem, że idę po chipsy. Improwizuj.
- Pomogłeś. - mówię z ironią. Harry na moje słowa uśmiecha się chyba po raz pierwszy odkąd tu przyjechaliśmy. Naciskam zieloną słuchawkę.
- Hej
- Hej. Wiesz może gdzie jest Harry? Wyszedł godzinę temu po chipsy i nie wrócił do tej pory.
- Jest ze mną.
- Gdzie wy jesteście?
- W szpi... w parku.
- Jesteś pewna bo się zawahałaś. Dobra gdziekolwiek jesteście wracajcie do nas.
- OK. Pa
- Pa
- Niall prosił żebyśmy wracali. - zwracam się do Harry'ego
- Tak chyba będzie najlepiej. Przyjadę do niej jutro.
- Raczej chciałeś powiedzieć przyjedziemy. - poprawiam go na co nic nie odpowiedział tylko się uśmiechnął.
- Musimy jeszcze podjechać po te chipsy. - zaproponował.
- Spoko.
Gdy wyszliśmy ze szpitala kierowaliśmy się na czerwone volvo. Droga minęła nam szybko. Żadne z nas się nie odzywało. Jak pojechaliśmy po dom, Harry wysiadł jako pierwszy i otworzył mi drzwi (zrobił to tak szybko, że nawet nie zdążyłam odpiąć pasów). Pomyślałam '' Jaki z niego gentelmen" i czułam jak oblewa mnie rumieniec. Harry musiał to zauważyć bo się zaśmiał. Następnie otworzył przede mną drzwi do domu. Wtedy na serio czułam, że robię się czerwona jak burak. Gdy zdejmowaliśmy kurtki Harry poprosił mnie tym swoim ślicznym, zachrypniętym głosem.
- Nie mówmy chłopakom, że wiemy co jest Tay.
- Dobrze. - odpowiedziałam.
Poszliśmy w stronę salonu, gdzie było bardzo ciemno, zapaliłam światło, a tu nagle wszyscy wyskoczyli i krzyknęli "NIESPODZIANKA". Pod sufitem wisiał wielki napis "WITAJ W DOMU, MADELINE". Miałam ochotę dać im z liścia, za tą Madeline, ale nie mogłam za bardzo byłam zaskoczona.
- No przyzwyczaj się bo my mamy szalone pomysły. - mówi Liam
- Ale po co to wszystko? - pytam.
- Jak to my zadaliśmy sobie tyle trudu, żeby zorganizować dla ciebie to MINI PARTY HARD a ty jesteś zła? - mówi Harry.
- Nie jestem zła, wręcz przeciwnie bardzo się cieszę. Po prostu jestem zaskoczona nie spodziewałam się.
- Mamy szalone pomysły. - mówią wszyscy razem jakby na zawołanie.
- Ćwiczycie to? - pytam.
- NIE ! - znowu powiedzieli wszyscy razem =D
Zasiedliśmy na kanapie przy stoliku na kawę, który był zastawiony chipsami, żelkami, ciastkami i innymi tego typu rzeczami. Stwierdziliśmy, że obejrzymy Toy Story, ponieważ Liam nalegał.
- Kto chcę pizze? - pyta się w połowie filmu Niall.
- Ja - krzyknęliśmy wszyscy razem.
Przyjechała po 5 minutach, co oznaczało, że nie musieliśmy płacić. Gdy film się skończył zastanawialiśmy się co robić, w pewnym momencie przypomniałam sobie, że mam na górze w pudłach pełno filmów.
- Przyniosę niektóre z nich. - mówię.
- Pomogę ci. - oferuje się Harry, nie zaprzeczyłam bo lubię te nasze chwile sam na sam, których nie jest za wiele.

------------------------------------------------
Sorka, że tak długo nie dodawałyśmy, ale wiecie szkoła itp. ale teraz mamy wolne więc przez ten czas będziemy dodawać częściej (a przynajmniej spróbujemy).

Jeśli przeczytałeś/aś zostaw kom. i zmotywuj nas do pracy nad kolejnymi rozdziałami =D

czwartek, 12 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 6

- No hejka gołąbki! -  Mówi Niall otwierając dźwi. 
- Ej, co jest? Macie miny jakby ktoś właśnie umierał. -Na słowa Zayna,miny moja i Harrego momentalnie zbladły, o ile to jeszcze możliwe. 
- Czy, czy coś się stało? - Mówi zaniepokojony Liam. 
- No odezwijcie się wreszcie! - Krzyczy już podirytowany sytuacją Niall. 
- Ja... ja miałam im powiedzieć t..tak? - Zwróciłam się do Harrego który skinął głową i powiedział szeptem " proszę ". 
- No więc , no ... no więc - nie wiedziałam jak zacząć.- No więc ... Przed chwilą była tutaj karetka która... - Ostatnie słowa powiedziałam tak cicho, że nawet ja ich nie ułyszałam. 
- Co ? Powiedź głośniej, proszę. - 
- No dobra... - przełknęłam ślinę - Jak wy pojechaliście to była tu Taylor i się pokłóciliśmy i ona wybiegła i jakiś pijany gościu ją potrącił i .. i zabrała ją karetka.- Powiedziałam na jednym wydechu. Nie wytrzymałam, jedna samotna łza spłynęła mi po policzku. 
-Że co ty do nas mówisz?! - 
- NO K*RWA, WŁAŚNIE BYŁA TU KARETKA, ZABRALI TAYLOR. KAZALI NAM JĄ ODWIEDZIĆ JUTRO, BO JEJ STAN JEST BARDZO CIĘŻKI. I WIECIE CO ?! TO WSZYSTKO JEST MOJA WINA! JAKBYM SIĘ TU NIE PRZEPROWADZAŁA TO NIE BYŁOBY TEJ CAŁEJ KŁÓTNI,A WY BYŚCIE SIEDZIELI I POPIJALI KAKAŁKO. TAK W OGÓLE TO MOGŁAM WCALE NIE SZUKAĆ OJCA, NO I CO NAJWAŻNIEJSZE, MOGŁABYM W OGÓLE SIĘ NIE URODZIĆ, ZAWSZE DLA KAŻDEGO JESTEM TYLKO PROBLEMEM!!! NIC WIĘCEJ !! - Wykrzyknęłam płacząc już na całego, a gdy skończyłam już swój monolog, poprostu stamtąd wybiegłam. Tak wiem, tchórz ze mnie.. Ehhh... 
Na odchodne krzyknęłam jeszcze coś w stylu 'przepraszam' i już mnie tam nie było.
Postanowiłam, że udam się do parku, nie wiem czemu, tak jakoś... Pierwsza myśl.. Znalazłam pierwszą lepszą  ławkę i usiadłam na niej, chowając twarz w dłoniach i płacząc. 
- Ciii.. - Hazz mnie uspokaja... Wtulam się w loczka i ... czekaj wait.. Harry ? co on tu robi? ... 
- Co ty tu robisz.. ? - 
- Mówiłem ci już, że to nie twoja wina. Zrozum, że cokolwiek stanie się Tay to nie przez ciebie. Ona zaczęła tą bezsensowną kłótnię i to nie jest twoja wina słyszysz? - 
- Ale.. ale ... Czemu mnie bronisz, skoro to twoja dziewczyna... po.. po tym całym zdarzeniu powinieneś mnie nienawidzić, a nie pocieszać.. - 
- Ehhh. To skomplikowane. Ty nic nie rozumiesz... -
- Tylko, że jak mam to zrobić skoro o niczym nie mam pojęcia hmmm...? - 
-No dobra, i tak prędzej czy później musiałbym ci powiedzieć... Ja i Taylor my... nie jesteśmy razem.. - 
- Ccoooo prosszę ?- 
- No to co słyszysz... Ehh.. Od czego mam zacząć? - 
- Najlepiej od początku.- 
- No oki.. A więc tak... Jakoś tak poł roku temu jeszcze przyjaźniłem się z Tay. Wisiałem jej przysługę, bo kiedyś uratowała mi życie. 
- Słucham? - 
- Długa historia, kto wie może kiedyś ci opowiem. - Hazz uśmiechnął się słodko. 
-Ale wracając.. Jak wiesz One Direction było , nadal jest,na szycie list przebojów, a popularność Taylor z każdym dniem spadała. Poprosiła mnie  więc żebym zaczął z nią chodzić. Taka ustawka. Jej menagerowie spiknęli się z moimi. Wszystko było ustalone. Jak się spotkamy, gdzie będzie pierwsza randka i w jakim  hotelu się rozstaniemy. Mi pasował taki układ, bo przecież się przyjaźniliśmy. Niestety, nie przewidziałem jednak jednego. Tay totalnie się zmieniła i sodówka jej uderzyła do głowy. Z każdym dniem była bardziej pyskata i niemiła, ale ja udawałem, że ją kocham... musiałem...Właściwie to teraz łamię zasady umowy, bo miałem nikomu nie mówić.. Nie powiedziałem nawet chłopakom... - Hazz spuścił głowę - Wiesz tylko ty. - loczek uśmiechnął się nieśmiało. 
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu aż w końcu, po przyswojeniu sobie większości informacji, odezwałam się zamyślona. 
- Ale ... ale czemu ja ... - 
- Nie wiem.. Po prostu.. jesteś wyjątkowa... - Po tych słowach Loczek spojrzał mi głęboko w oczy. Poczułam jak moje nogi miękną. Dobrze, że siedzę. Ufff .. 
- Ja i wyjątkowa ? Nie wierzę ci. - powiedziałam nie odrywając wzroku od jego oczu. 
-To uwierz. - Jego twarz zaczęła się niebezpiecznie zbliżać do mojej. 
-Ale jak ? - 
- Ciii, nic nie mów. Bo wszystko zepsujesz. - Powiedział zmysłowo. 
- Ach tak ? - Uśmiechnęłam się praktycznie w jego usta. 
- Hmmm. Chyba muszę cię uciszyć. - I całuje mnie, najpierw niepewnie, lecz gdy oddaję pocałunki, robi to coraz namiętniej. Czuję jak jego kąciki ust idą ku górze, gdy mój język domaga się wejścia. 
Nie wiem ile czasu tak staliśmy, ale chciałabym żeby potrwało to wieki. 
Gdy już zaczęło nam brakować powietrza oderwaliśmy się od siebie powoli i zmysłowo. 
- Ja... My ... To było... - 
-Taaak.. To było...-
- Fajne - Powiedzieliśmy oboje jednocześnie. 
Milczeliśmy jeszcze przez chwilę, którą przerwał Lokers. 
- My... my chyba ... powinniśmy już wracać. - Jąka się Hazz 
- A, tak ... Mam pomysł, co ty na to żeby pojechać do Taylor, do szpitala? - 
- Dobra. - 
- No to go !  - 
Posłałam mu uśmiech który natychmiast odwzajemnił. Postanowiłam, że lepiej dla mnie i dla niego będzie jak będziemy udawać, że to nie miało miejsca. Tak chyba będzie lepiej ... prawda ? 
* 11 minut później *
Jedziemy właśnie do szpitala. Nie powiem, denerwuje się jak cho*era. Co powie Tay jak mnie zobaczy? Cóż, tego się dowiem już za chwilę... 
Przez całą drogę do szpitala nie odzywaliśmy się z Harrym do siebie słowem. Lecz nie była to niezręczna cisza Wręcz przeciwnie, oboje byliśmy pochłonięci swoimi myślami. Ja dodatkowo strachem, bo mimo iż Harry powiedział mi, że to nie moja wina to i tak obwiniam się o ten cały wypadek. A co jeśli stało jej się coś poważnego ? Co jeśli z tego nie wyjdzie? Wtedy sobie tego nie wybaczę...
*1 godzinę później * 
 Jestem jednym wielkim, chodzącym kłębkiem nerwów. Dlaczego, pytajcie.... Odpowiedziom jest ten całkiem pokaźnych rozmiarów budynek o nazwie szpital.  No to komu w drogę temu czas. Im szybciej to załatwię, tym lepiej. 
Poza tym, chcę mieć to już z głowy. 

Stanęłam przed salą numer 69, przełknęłam ślinę i pociągnęłam za klamkę.Lecz to co tam ujrzałam było chyba największą w ciągu ostatnich dni niespodzianką.   

____________________________________
No i jest 6 :DDD
komentować no :O :D

sobota, 7 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 5

W pewnym momencie nasze oczy się spotkały. Ahh te jego zielone tęczówki XD.
Tak szczerze to nie wiedziałam za bardzo co robić, bo po pierwsze to Hazza
i ja nie odrywaliśmy od siebie wzroku, a ja nie chciałam tego przerywać jako pierwsza,
bo nie powiem bardzo mi się to podobało, a po drugie moje dłonie trzymały karton
z rzeczami, które były oplecione dużymi dłońmi Harrego (ohh jak miło XD ).
Nagle nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać i gdy byliśmy od siebie dosłownie kilka
 centymetrów, usłyszeliśmy jak jakieś auto z gwałtowną siłą hamuje i przy tym zdziera
opony o asfalt, a następnie usłyszeliśmy krzyk dziewczyny i wielki huk. Gwałtownie się
od siebie odsunęliśmy i nie wiedzieliśmy co się stało.
- Co to było ? - pyta mnie przerażony Harry.
- Nie mam pojęcia, chodź pójdziemy sprawdzić !
Ja i Hazza przebiegliśmy przez ich duże podwórko i nie powiem trochę nam to zajęło, a kiedy przekroczyliśmy bramę wjazdową i stanęliśmy na chodniku zauważyliśmy straszny widok.
Na środku ulicy leżała cała zapłakana i zakrwawiona Taylor. Była nie przytomna
 i naprawdę nie wyglądało to dobrze. A obok na poboczu stał samochód, który
najprawdopodobniej ją potrącił. W środku pojazdu, za kierownicą siedział
jakiś mężczyzna, który nie wyglądał dobrze. Po pierwsze był mega przestraszony, a po drugie
widać było że miał w sobie dużo za dużo dawki czegoś po czym nie powinno wsiadać się za kółko.
Na fotelu pasażera siedziała jakaś wytapetowana blondzia . Yhhh...
- O matko, Taylor! - zaczęłam się wydzierać jak opętana.
Szybko podbiegałam do niej i od razu tego pożałowałam, bo była w naprawdę złym stanie.
Jej twarz była cała we krwi i do tego miała rozbitą głowę. Jej ciało leżało jakby była martwa.
To był naprawdę straszny widok. Biorąc pod uwagę to jak strasznie mnie traktowała,
nie powinnam jej teraz pomagać i powinnam zostawić ją w cholerę, ale nie jestem
taka i w takiej sytuacji nie myślę o tym jaka dla mnie była. Teraz liczy się tylko jej życie.
Zaczęłam nią potrząsać, ale nie dawała żadnych oznak życia. Nagle usłyszałam jakieś
krzyki, szybko wstałam od nie przytomnej Taylor i zaczęłam biec w stronę samochodu stał
Harry i ten tajemniczy osobnik. Oczywiście zaczęli się popychać co szybko spowodowało bójkę.
Byłam przerażona, nie wiedziałam co robić. Z jednej strony zakrwawiona Taylor, która bądź co
bądź leży na środku ulicy i przydałoby się ją stamtąd zabrać, ale z drugiej strony, ale z drugiej strony
 bijący się Harry. Pomocy !
- Harry proszę cię! uspokój się! - próbowałam odciągnąć chłopaka od tego przebrzydłego typa, ale nie za bardzo mi to wychodziło. Nie chciałam żeby Harry się z nim bił. Natomiast kiedy ja nie wiedziałam co robić, a moje myśli biły się w mojej głowie, wytapetowana blondzia siedziała sobie w samochodzie i zachowywała się tak jakby niczego nie widziała. Naprawdę mam dość tych wszystkich irytujących kobiet w moim otoczeniu. Yhhhh ... ale nie ważne.
- Harry proszę cię, zostaw tego idiotę, musimy pomóc Taylor - krzyczałam przez płacz,
byłam naprawdę załamana.
- Co ty powiedziałaś ?! - wydarł się pijany typ, po tym jak odepchnął od siebie Harrego
na znak, że nie jest już zainteresowany bójką z nim.
- Że niby ja jestem idiotą ? - nadal krzyczał, a do tego zbliżał się do mnie, mój strach
 wzrastał z każdym jego krokiem.
- Co ty sobie w ogóle wyobrażasz ?! - jego otwarta ręka uderzyła mnie z całej siły w twarz.
- Co ty odpier****sz ?! nie dość, że spowodowałeś wypadek, to jeszcze masz
 czelność się ze mną bić i atakować Maddie !!! - krzyczy Harry.
- Albo się stąd zwijasz w ciągu 5 sekund, albo dzwonie po policję i ja NIE żartuję - Harry spiorunował
 go wzrokiem.
- Dobra już, tylko bez policji, już się zmywam.
Tak jak powiedział tak i zrobił, wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon.
- Hej mała nic ci nie jest ? - Harry pyta z troską w oczach.
- Jest okej, ale strasznie boli - płaczę.
- Ej proszę cię nie płacz. -Harry przytula mnie do siebie.
Kiedy chłopak puścił mnie ze swojego uścisku szybko pobiegliśmy do Taylor. Ja zadzwoniłam
 po karetkę, a Harry zaniósł ją do domu. Położyliśmy ją na kanapie w salonie i czekaliśmy na
karetkę, która przyjechała po 15 minutach. Byłam przerażona, bo przez tak długi czas
ona nie dawała żadnego znaku życia. Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi. Otworzyłam
je i ujrzałam w nich trzech mężczyzn z noszami. Wpuściłam ich i razem z Harrym pokazaliśmy
im gdzie jest Taylor i powiedzieliśmy co się stało. Kiedy "zapakowali" ją do karetki, ja i Harry
chcieliśmy jechać razem z nimi, ale nie pozwolili nam.
- Proszę ! My musimy przy niej być. - prosił Harry.
- Przepraszamy, ale naprawdę ni możecie z nami jechać , bo nawet jeżeli pojedziecie z nami
 do szpitala to i tak nie bylibyście wpuszczeni do niej na sale, bo jest po prostu w za bardzo
złym stanie. A więc prosimy, czekajcie na telefon, jutro zadzwonimy i powiemy wam czy
 możecie przyjechać czy nie, bo naprawdę teraz w niczym jej nie pomożecie.
- Dobrze - Harry odpowiedział ze zdołowanie w głosie.
Kiedy karetka odjechała ja i Harry wróciliśmy do środka. Chłopak usiadł na podłodze i schował
swoją twarz w dłonie.
- Proszę cię nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze, jest już pod opieką lekarzy - próbowałam
go pocieszyć.
- Nie nie będzie, słyszałaś, że jest w złym stanie.
- Nie martw się odwiedzimy ją jutro, nie przejmuj się wszystko będzie dobrze, ja i chłopcy
pomożemy ci w tej trudnej sytuacji.
- Dziękuję ci, nie wiem co bym bez ciebie zrobił, pewnie był bym tak zszokowany, że nawet
 nie potrafił bym zadzwonić po karetkę, dziękuję . - Harry wstał.
- Naprawdę nie ma za co, a z resztą to wszytko przeze mnie, bo gdybym się tu nie pojawiła
 ona nie wpadła by w szał i nie wybiegła by z mieszkania i nikomu nic by się nie stało - spuszczam
 głowę w dół.
- Przestań to nie twoja wina, mogła być bardziej ostrożna, czasami ją naprawdę ponosi.
- Nie jesteś na mnie zły ? - pytam ze łzami w oczach.
- Za co ? Za to, że pomogłaś mi wezwać karetkę i za to że wspierasz mnie w tej trudnej chwili ? - pyta ironicznie.
- Dziękuję to naprawdę wiele dla mnie znaczy, ale i tak mam żal do sobie, bo gdy tylko
pojawiłam się w waszym domu komuś stała się krzywda.
- Nie myśl tak, a zresztą od dziś to też twój dom - Harry puścił do mnie oczko , a ja poczułam
 się znacznie lepiej po zapewnieniach Harrego.
- To co robić ci herbatę ? - pytam odbiegając od tematu.
- Jasne, jeśli możesz - Hazza uśmiecha się lekko.
- No jasne, że mogę. To ty idź połóż się i odpocznij.
- Naprawdę dziękuję - Harry podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek, po czym
zostawia mnie zszokowaną w kuchni, a sam idzie do salonu, włącza telewizor i siada pod kocem.
 Moje myśli w tej chwili były bardziej poplątane niż moje słuchawki od telefonu. (pff ale porównanie XD ). Korzystając z okazji, że znajdowałam się w kuchni wyciągnęła z lodówki lód i przyłożyłam go
do obolałego policzka...ałć.
Gdy herbata była już gotowa, razem z kubkami powędrowałam do salonu i podałam Harremu
jego kubek siadając obok niego na kanapie.
- Jak wyjaśnimy to chłopakom ? - pyta loczek.
- Jeśli chcesz ja im mogę to wyjaśnić
- Naprawdę mogłabyś to dla mnie zrobić?
- Jasne czemu nie, chcę ci oszczędzić bólu.
- Jesteś niesamowita .
Po tych słowach trochę się zarumieniłam, a Hazza oczywiście musiał to zauważyć,lekko się
zaśmiał i mnie przytulił.
- Nie musisz się mnie wstydzić.
Ja tylko się uśmiechnęłam i wróciłam do oglądania telewizji. Po jakimś czasie zauważyliśmy
światła samochodu wpadające do domu przez okna, był już wieczór więc był to mega ostry
 blask świateł zwłaszcza dlatego, że od godziny siedziałam z Harrym w domu jedynie przy
świetle od telewizora.
- Chłopcy pewnie wrócili. - w końcu przerwałam ciszę.
- Pewnie tak - odezwał się smutno.
Tak strasznie mi go żal.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto następny rozdział :D Akcja trochę się pozmieniała, wszystko się pomieszało, ale mamy nadzieję, że nie zniechęci was to , a wręcz przeciwnie nakłoni do czytania i komentowania :D :***

Jeśli przeczytałeś/aś zostaw komentarz i zmotywuj nas do pracy nad kolejnymi rozdziałami :D

piątek, 6 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 4

Gdy już się ogarnęłam (choć trochę mi to zajęło XD) byliśmy już przed domem. Poprosiłam Niall'a żeby pomógł mi zapytać się cioci czy mogę się do nich przeprowadzić.
- Oj no weź, pomóż mi.
- No nie wiem.
- Jeżeli nie pozna któregoś z was na pewno nie pozwoli mi się do was przeprowadzić.
- Trzeba było tak od razu. - mówiąc to ku mojemu zdziwieniu wysiadł szybko z auta.
Na wejściu "przywitały" nas kartony oraz krzątająca się nieopodal nich ciocia.
- Cześć ciociu, możemy porozmawiać?
- Dzień dobry. - grzecznie wita się Niall.
- Dzień dobry.. to o nim chciałaś porozmawiać ? - spogląda ukradkiem na mojego brata - no dobra wal prosto z mostu kiedy ślub ? Mam już zamawiać sukienkę ?
- Ciociu, przecież mówiłam ci, że to mój brat! Niall pamiętasz ?
- Aaa... to jak ślubu nie będzie? - z ironią pyta się ciocia.
- Masz fajną ciocię - podchodzi do mnie Niall i mówi cicho.
- Nie ślubu nie będzie. - mówię już lekko podirytowana.
- Oj już się uspokój droczę się tylko.
- A skąd w ogóle pomysł, ze mamy wziąć ślub? - mówię, a po chwili przypomina mi się artykuł.
- Widziałam na jakiejś stronce wasze zdjęcie z podpisem " Niall nareszcie pokazał przyjaciołom swoja nową dziewczynę, podobno ma na imię Maddie."
- Ostrzegałem, że zrujnuję ci życie. - przypomina mi mój "chłopak".
- Dobra, a wracając do sprawy to ... - zaczynam
- Nie poczekaj najpierw ja ci chciałam coś powiedzieć...
- Tak? O co chodzi? A właściwie po co te kartony?
- No właśnie to chciałam wyjaśnić. Dostałam świetną ofertę pracy, ale... ta praca jest w Stanach. Miałam ci powiedzieć ale nie byłam pewna na 100% dopiero dzisiaj się dowiedziałam. - gdy usłyszałam te słowa myślałam, że oczy wyjdą mi na wierzch.
- Mamy załatwione małe mieszkanie, wątpię żeby wystarczyło dla nas dwóch, więc jak najszybciej postaram się znaleźć coś większego. Wylatujemy w sobotę.
- Aha, rozumiem. - tylko to potrafiłam powiedzieć.
- Zaraz, zaraz to się świetnie składa. - oświeciło mojego braciszka.
- Ale co? - powiedziałam prawie równo z ciocią.
- No żebyś z nami zamieszkała. - zwraca się do mnie.
- Co czy mnie uszy nie mylą ?
- Właśnie o tym chciałam porozmawiać, chłopaki poprosili mnie żebym się do nich przeprowadziła. Wzamian za czynsz mogłabym im gotować, bo jak coś zamawiają to znika to w 5 minut pożarte przez Niall'a, a biedaczyska nawet nie zdążą tego powąchać. - chłopak na moje słowa rumieni się.
- Nie jestem pewna.
- No proszę pani, niech pani się zgodzi.
- Nie paniuj mi tu młody człowieku, mam te swoje trzydzieści parę lat, ale to nie oznacza, że jestem aż taka stara. Mów mi ciociu lub po prostu Rose.
- To jak będzie?
- Hmm... A tata wie?
- Mieszkamy osobno, ja mieszkam z zespołem, czasem go odwiedzam.
- Aha, ale pytam się czy wie, w końcu jak go odnalazłaś to on jest teraz twoim opiekunem.
- No w sumie to nie wie. - mówię ze smutkiem.
- To jeżeli on się zgodzi to ja też.
- Dziękuję ciociu! - przytulam się do niej i po chwili ku naszemu zdziwieniu dołącza do nas Niall...
- Och... bo mnie udusicie, ale pamiętajcie macie czas do piątku bo w sobotę wyjeżdżam.
- Dobra to choć się spakujesz. - mówi do mnie Niall.
- Ale nie mamy pewności, że tata się zgodzi.
- Zgodzi się dobrze go znam. - po tych słowach uświadomiłam sobie, że mój przyrodni brat zna mojego ojca lepiej niż ja. Gdy Niall wszedł do mojego pokoju zrobił dziwną minę.
- Co się stało? Masz minę jakbyś zobaczył ducha.
- Nie po prostu nie codziennie znajduję się w pokoju, w którym ściany są pokryte plakatami z moimi podobiznami. - po tych słowach wylądowaliśmy na dywanie. Podczas gdy ja pakowałam niektóre rzeczy blondasek przyglądał się plakatom i wybierał te na których najładniej wyszedł.
- I jak gotowa? - pyta się po dłuższej chwili.
- Jak to ty chcesz żebym już dzisiaj się wprowadziła? o.O
- Noo, tak =)
- Nie dzisiaj na pewno się nie wprowadzę.
- Dlaczego?
- Po pierwsze ciocia wyjeżdża już w sobotę, a dzisiaj jest środa, więc chcę trochę z nią pobyć. A po drugie pozwoliła mi z wami zamieszkać pod warunkiem, że tata się zgodzi.
- Ale Dann na pewno się zgodzi to równy gość.
- Z resztą zastanawiam się czy nie pojechać z ciocią. - mówię ze smutkiem.
- Czyli mam rozumieć, że nie chcesz z nami mieszkać?
- Chcę, ale gdy straciłam mamę Rose mnie przygarnęła, inaczej musiałabym iść do domu dziecka, jednak ona o mnie walczyła. A teraz możliwe, ze zobaczyłabym ją nie wiadomo kiedy. - mówiąc to popłakałam się. Niall mnie przytulił. Nagle do pokoju weszła ciocia. Pytała się czemu płaczę, mój kochany braciszek wszystko jej wyjaśnił.
- Słuchaj za dwa miesiące wakacje możesz mnie odwiedzić.
- A my często wyjeżdżamy do Stanów w interesach, zawsze możemy cię zabrać. Z resztą stylistka musi być przy nas.
- Co??? - powiedziałam równo z ciocią.
- No stylistka to taka osoba, która...
- Niall dobrze wiem kto to jest stylistka, ale ja mam być waszą stylistką?
- No tak gadałem z chłopakami, przydałaby nam się nowa stylistka bo Lou odeszła na macierzyński, ale gadałem z nią i powiedziała, ze jak wróci spokojnie możesz być jej asystętką
- To prawda, czy mówisz tak tylko żeby mnie pocieszyć?
- To prawda! :P
- Ale jakim cudem udało ci się wszystko załatwić w tak krótkim czasie ? - pytam się z niedowierzaniem.
- Ma się swoje sposoby.
- Jakie ja mam szczęście, że ciebie poznałam to znaczy odnalazłam. - wypowiadając te słowa rzuciłam mu się na szyję.
- Daj mi oddychać! - śmieję się mój pracodawca, po chwili dołączam do niego.
- Wiecie co, pozwalam ci z nimi zamieszkać nie musicie się pytać Dann'a o zgodę tylko po prostu mu powiedzcie żeby nie było żadnych komplikacji jak wyjadę.
- To nie chcesz poznać reszty? - pytam się zdziwiona reakcji cioci na tą sytuację.
- Oczywiście, że chcę ale nie dzisiaj może jutro, ale na razie wystarcza, że poznałam chociaż Niall'a. To jak pakujemy te kartony?
- No tak, ale już dzisiaj?
- Kotku nie zrozum mnie tak, ze chcę skorzystać z tej sytuacji bo tak nie jest, ale lepiej będzie jeżeli załatwimy to szybko, jak zrywanie plastra, dobrze?
- Tak. Kocham cię ciociu! - mówiąc to przytulam się do niej.
- Ja ciebie też kocham Madd, będę za tobą tęsknić.
- Ja też ciociu będę tęsknić nawet nie wiesz jak bardzo.
- Już proszę, nie płacz pomóżmy Niall'owi bo biedak zniósł już prawie wszystkie kartony.
Rzeczywiście tak było, podczas naszej rozmowy miał za sobą pierwszy "spacer" z mojego pokoju do auta. Pakowanie moich rzeczy nie zajęło nam aż tak dużo czasu jak podejrzewałam. Gdy skończyliśmy ja i Niall pojechaliśmy do domu chłopaków. W salonie zastaliśmy tulących się do siebie Harry'ego i Taylor. Myślałam, ze zwymiotuję jak ich zobaczyłam.
- Co ta zdzira tu robi? - wiedziałam, że Taylor tak zareaguje jak mnie zobaczy z resztą też nie skaczę z radości, że ją widzę. Pomyślałam, że dobrze iż ciocia nie przyjechała z nami bo z zachowania Taylor wywnioskowałaby, że nie jest to dobre towarzystwo dla mnie. Wtedy musiałabym jechać z nią do Stanów, a nie było mi tam za bardzo po drodze.
- Daj se siana. - odgryzłam się
- Może tam skąd pochodzisz jest to zajebiste powiedzonko ale tutaj jest to po prostu wieśniackie. - mądrzy się najarana tym, że mi coś dogadała blondynka.
- O czyli tak jak ty. - mówię
- Spadaj lamusie! W ogóle po co jej te pudła? - zwraca się do Hazzy.
- Ogarnij się. - mówi Harry.
- Kotku, pytam się po co jej te pudła?
- Po pierwsze nie mów do mnie "kotku" sto razy cię o to prosiłem ale jak widać do ciebie nie dociera, a po drugie wprowadza się do nas.
- Co nie pozwolę, żeby tak ku**a tu mieszkała!
- Ale to nie twoje mieszkanie, więc nie będziesz nam mówić co mamy z nim robić! - wydarł się na nią Hazz.
- No i co, ale i tak nie pozwolę, żeby ta łajza przebywała obok ciebie!
- Zaskoczę cię ona ma być naszą stylistką bo Lou odeszła na macierzyński!
- Co to totalne bezguście ma was ubierać ?! Powodzenia hahaha... - wyśmiała mu się prosto w twarz, nie teraz to przegięła.
- Masz wybór albo ją przeprosisz, albo możesz wyjść liczę do 5!!!
- Stawiasz mi warunki?!
- 4,5 !
- Dobra! - powiedziała ze złością i do mnie podeszła, nie powiem miałam szczerą nadzieję, że wybierze drugą opcję.
- Sorry. - z niechceniem zwróciła się do mnie.
- Spoko. - uśmiechnęłam się triumfalnie.
Po tym jak Taylor mnie "przeprosiła" Hazza pomagał nam przenosić moje rzeczy, bo jak on i Taylor "rozmawiali to ja i reszta zespołu piliśmy kawę. Gdy zostały ostatnie kartony wszyscy zgłodnieli, więc pojechali do jakiegoś sklepu. Zostałam tylko ja, Harry i Taylor, ponieważ w samochodzie nie było więcej miejsca. Blondynka przyglądała nam się z uwagą, jak byliśmy zajęci wnoszeniem reszty rzeczy (nie myślałam, że aż tak sporą ilość ze sobą wzięłam)  jednak po chwili wybuchła:
- Nie, nie mogę na to wszystko patrzeć! - po tych słowach ruszyła swój zacny zad i wybiegła z domu i wpadła na mnie z taką siłą, że aż wysypały się przedmioty z pudełka, które niosłam.
- Och... przepraszam. - powiedziała z ironią. Nagle z nikąd pojawił się Harry i pomógł mi posprzątać.
W pewnym momencie nasze oczy się spotkały......


---------------------------------------------------------------------------------------

Łapcie kolejny rozdział mam nadzieję, że przypadł wam do gustu ;P

Jeśli przeczytałeś/aś zostaw komentarz i zmotywuj nas do pracy nad kolejnymi rozdziałami :D