środa, 13 sierpnia 2014

...

Kochani czytelnicy, mam wam do przekazania trzy wiadomości. Dwie złe i jedną pocieszającą.
Zacznijmy od tej przyjemniejszej czyli zaskakującej liczbie 69 komentarzy i prawie 4500 wejść. Jestem naprawdę mile zaskoczona i wszystkim, którzy się do tego przyczynili szczerze dziękuję.
Jednak są też dwie potencjalnie złe wiadomości. Pierwsza to fakt, że nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział. Widziałam, że Natalka zaczęła go, bo jest on w "wersjach roboczych" na bloggerze, ale to jest jedynie krótki początek. Nie wiem co się dzieje, że trwa to tyle czasu. Podczas roku szkolnego wymówką była szkoła i myślę, że była ona w pełni słuszna. Jednak teraz są wakacje i nie mam pojęcia co jest takie ważne, że ona nie może dokończyć, lub powiedzieć mi (ew. Martynie) żebyśmy napisały to za nią, bo ma ważniejsze sprawy. Czapka z głowy by jej chyba nie spadła...
Ehhh, druga sprawa to... w sumie nie wiem jak to powiedzieć/napisać. Zacznę prosto z mostu. Odchodzę z bloga. Dlaczego to robię? W sumie to jest to całkiem skomplikowane, ja jestem skomplikowana. Nie mam ochoty na dalsze prowadzenie tego bloga. Mogłabym powiedzieć, że mi już nie zależy, że nie lubię już chłopców, ale nie mogę tego zrobić, ponieważ nie lubię kłamać. Więc dlaczego odchodzę? A cholera wie. Jestem ciekawa tego kiedy dziewczyny zobaczą ten post i co odpowiedzą. Plus mam dość czekania na swoją kolej. Napisać jeden rozdział przez całe wakacje, trochę żenujące. Chyba nie o to tu chodzi prawda?
To prawdopodobnie mój ostatni post na tej stronie i chciałabym w nim podziękować wszystkim czytelnikom, komentatorom i każdemu kto tylko wszedł na tego bloga. Jesteście naprawdę kochani. Lots of love dla was <3.

Dziękuję wam ten ostatni raz, wasza chwilowo smutna P.

wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 21

*Oczami Mad*
Biegłam ile sił w nogach. Nierównomierny, przyśpieszony oddech, szybki stukot obcasów i szaleńcze bicie mojego serca, słyszałam tylko, a może aż tyle.  Obróciłam się za siebie, dwóch przypakowanych mężczyzn biegło krok w krok za mną. Popatrzyłam w prawo i jedyne co tam ujrzałam to krajobraz zmieniający się stanowczo za szybko. Zakręciło mi się w głowie, ale biegłam dalej, ponieważ wiedziałam, że jeśli się zatrzymam oni mnie dopadną. Spojrzałam w lewo. Obok mnie z taką samą szybkością i chyba z takim samym przerażeniem biegł on. Mimo iż nie widziałam tak do końca jego oczu czułam, że bije od nich złość przemieszana ze strachem.
Strzał, drugi i trzeci. Dreszcz strachu przepełzł przez moje ciało. Nie trafili mnie, byłam cała. Jednak Loczek zatrzymał się, ukucnął, w końcu położył. Zdałam sobie sprawę, że stoję w osłupieniu. Szybko podbiegłam w jego stronę.  Mokry płyn zaczął spływać mi po polikach. Spojrzałam za siebie. Ci dwaj byli całkiem daleko i szli teraz znacznie wolniej.
-Szybciej, na co czekasz. Biegnij. - Powiedział z grymasem na twarzy, kurczowo trzymając się jednego miejsca na brzuchu.
-A ty? Co będzie z tobą?! Zostaję słyszysz, zostaję!- Łzy jedna po drugiej wydostawały się z moich oczu, co chwila rozpryskując się na zimnej podłodze.  Widok takiego Harrego przerażał mnie.  Krew zabrudziła całe jego ubranie, loczki przez mieszankę potu i krwi przyklejały mu się do czoła i sklejały ze sobą. Szmaragdowe oczy straciły blask i radość, pozostawiając ból, strach i zmęczenie.  Usta pobledły, gubiąc tym samym swój dotychczasowy malinowy odcień.  Wyglądał jak wrak człowieka, nie mogłam go zostawić w takim stanie.
-Ja, ja sobie poradzę. Twoje życie jest dla mnie najważniejsze. -  Uśmiechnął się, ale od razu potem skrzywił z bólu. Odezwał się ponownie gdy nie ruszałam się z miejsca. - Nie godzę się żebyś tu została. -
-A ja nie godzę się na to żebyś umarł. - Kolejne łzy znacznie utrudniały mi patrzenie na mojego anioła.
-Maddie! - Patrzyłam jak oczy Harrego rozszerzają się. Nim zdążyłam się obrócić poczułam mocne uderzenie w tyle głowy. Upadłam na ziemię i nim traciłam przytomność ostatnią rzeczą którą zobaczyłam była bezradność, ból i strach w oczach Harry'ego. ...
Otworzyłam pośpiesznie oczy ale zaraz potem je zamknęłam. Po chwili przyzwyczaiłam się do jasności panującej w pokoju. Ciszę zagłuszał mój szybki oddech. Byłam cała spocona, a ból w tyle głowy był nieznośny. Musiałam spaść z łóżka. Zaraz. Czyli to wszystko to... to był zwykły sen? Niemożliwe. To było takie realistyczne. Delikatnie wstałam aby nie uszkodzić siebie jeszcze bardziej.  Nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Usiadłam na chwilę na łóżku i wzięłam kilka głębokich wdechów. Oddech powoli mi się wyrównywał a serce wracało do normalnego tempa bicia. Postanowiłam wstać. Tym razem tylko lekko zakręciło mi się w głowie, więc sięgnęłam z mojej szafki ubrania na dziś i wyszłam wolnym krokiem do łazienki.
20 minut później*
Gorąca woda sprawiła, że mięśnie nie bolały mnie już aż tak bardzo, ale niestety głowa która najbardziej ucierpiała podczas mojego upadku nadal strasznie łupie. Postanowiłam zejść na dół aby sięgnąć jakiś lek. Gdy stawiałam pierwsze kroki po schodach Niall wpadł na mnie i zaczął mnie mocno ściskać.
-Niallu Jamesie Horanie jak mnie zaraz nie puścisz to mnie udusisz. - Powiedziałam.
-Oj nie dramatyzuj, siostrzyczko. - Wyszczerzył się nadal mnie przytulając.
-Jak mnie nie puścisz to Harry będzie bardzzoooo zazdrosny. -
 -Oj co mnie on obchodzi, ważne, że ty moja najukochańsza siostro zrobisz mi naleśniczki. Proooszę.- Zrobił minę zbitego pieska.
-Czyli bardziej tęskniłeś za moimi naleśnikami niż za mną, mam rozumieć? -
-No w sumie to tak. - Wytchnął mi język.
-Oj Horan, Horan nagrabiłeś sobie. Naleśników nie będzie.-
-Coooo? Napewno? A może jednak? - Zbliżał się do mnie z cwanym uśmieszkiem. Gdy pokiwałam głową na nie, mój „kochany” brat rzucił się na mnie. Dosłownie.
-Przestaaań, haahahah, przestań, hahahaah. -
-A zrobisz  mi moje ukochane naleśniczki? -
-Taa... ak, zrobię hahah ci je. - Chłopak puścił mnie z triumfalnym uśmiechem.
-CHŁOPAKI!! MAD ROBI NALEŚNIKI!!- Wydarł się uszczęśliwiony Niall. Temu dużo do szczęścia to nie potrzeba.
-JUUHHU!!!! - Jak na zawołanie wydarła się cała reszta. Boże, moja głowa. Szybko podeszłam do apteczki i wyciągłam aspirynę. Nalałam wodę do szklanki i połknęłam tabletkę, popijając.
-Zaraz, a gdzie Harry? - Zauważyłam, że obok mnie nie ma loczka. Chłopcy wymienili się spojrzeniami.
-Wyszedł na zewnątrz. - Powiedział w końcu Louis.
-Po co?-
-Bo... no bo.. - Lou nie potrafił się wysłowić.
-Bo zawołała go tam Lili, czyli jego była. Nie wiem co chciała ale Hazz gdy usłyszał, że stoi przed drzwiami mocno się wkurzył i od razu tam wyszedł. - Sprostował Zayn
-Oh. - Postanowiłam, że tam pójdę. Hazz mógłby się zdenerwować gdy zobaczyłby, że ich podsłuchuję, ale oni nie muszą wiedzieć, że tam byłam. Prawda?  Poza tym ta cała Lili nie podoba mi się. Wybiegłam na paluszkach z domu i przeczesałam teren w poszukiwaniu dwóch postaci. I … nie było ich tam. Pobiegłam za dom. Tam stała ona, wysoka blondynka z głupim wyrazem twarzy, ubrana w różową, obcisłą sukienkę. Obok niej stał Harry, którego nie widziałam za dobrze, gdyż stał plecami do mnie. Nie wiedziałam o czym mówią więc postanowiłam trochę się przybliżyć. Stawiałam delikatnie kroki by mnie nie usłyszeli. Stanęłam w połowie drogi i znieruchomiałam. Twarz Lili niebezpiecznie zbliżyła się do twarzy Harry'ego i połączyła ich usta w pocałunku. Stałam tam jeszcze chwilę, czując jak do oczu dostaje mi się mokry płyn. Zacisnęłam oczy aby pozbyć się łez, ale skutek był odwrotny, wydostały się na zewnątrz, spływały po moich polikach mocząc moje ubranie i niszcząc makijaż. Tyle mi wystarczyło, nie chciałam dalej patrzeć na ich obściskiwanie się. Wtedy Lili zauważyła mnie i uśmiechnęła się szyderczo. Harry oderwał się od niej i spojrzał na to co ją tak rozbawiło. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam biec. Szybko przeleciałam przez kuchnię na schody aby dotrzeć do mojeg…. , do pokoju Harry'ego. Widziałam jak po drodze chłopcy posyłali mi spojrzenia typu „czy wszystko ok?” Nie, nic nie jest ok. Szybko otworzyłam drzwi do mojego byłego pokoju i wyciągnęłam z niego moją walizkę. Łzy znacznie utrudniały mi widoczność. Przeciągnęłam walizkę do miejsca gdzie stała szafa i zaczęłam pakować wszystko co należało do mnie. Nie zamierzam tu zostać. Nie mogę znieść myśli, że on tu będzie. Wyjadę do Stanów, do cioci. Albo wynajmę mieszkanie, coś wymyślę. Wszystko byle bym nie musiała więcej na niego patrzeć.

*Oczami Harry'ego
- Ty szmato! Jak mogłaś mnie pocałować!? I to na oczach Mad? - darłem się na nią. Naprawdę się wkurwiłem. Czułem, że jestem coraz bardziej czerwony.
- Niepotrzebnie wiązałeś się z tą dziwką. Ale nie martw się Harrusiu, teraz już nikt nam nie przeszkodzi. - Zaśmiała się.
- Ty sobie kurwa żartujesz, prawda? -  Zacisnąłem pięści tak, że kostki mi pobledły.
- Oczywiście, że nie kochanie .Ma suka za swoje, teraz możemy być razem. Tylko ty i ja, a ta dziwka...- Nie wytrzymałem walnąłem pięścią w ścianę obok. Z zadrapań na ręce zaczęła mi lecieć krew, ale ściana także została trochę uszkodzona. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona.
- Nigdy kurwa nie nazywaj tak Maddie. Jedyną osobą która tutaj jest pierdoloną dziwką jesteś ty. Odpierdol się ode mnie raz na zawsze. Nigdy cię nie kochałem. Myślisz, że jak raz się z tobą pieprzyłem to co? To jesteśmy parą na zawsze? Chyba się kurwa mylisz. Spierdalaj stąd Lili. - Potok bluźnierstw wypłynął ze mnie tak szybko, że nie potrafiłem nad nim zapanować. Ale mimo wszystko należało się tej suce. Nikt nie będzie obrażał mojej Maddie. Dziewczyna uciekła, dając mi na odchodne z liścia. Spodziewałem się tego. Louis, którego wcześniej nie zauważyłem i nie wiem kiedy tu właściwie przyszedł i ile słyszał, poszedł do mnie  poklepał mnie po ramieniu.
- Dobrze zrobiłeś stary. - Przytuliłem się do niego.- Ale teraz czeka cię coś jeszcze gorszego.  Musisz iść do Mad. Wiem, że ci na niej zależy, ale ONA po tym wszystkim na pewno w to wątpi. Musisz jej udowodnić, ze ją kochasz i jest dla ciebie najważniejsza. Nawrzuca ci, ale za żadne skarby nie możesz się poddać, stary.  Ona jest dla ciebie zbyt ważna żebyś się poddał. - Spojrzał na mnie. Pokiwałem głową.
- Masz rację.  Louis? -
- Hmm?-
- Dziękuję. -
- Nie ma sprawy, ale już do niej biegnij. Nie wiadomo co jej do łba wpadnie. - Louis uśmiechnął się pocieszająco. Szybko wstałem i biegiem poleciałem do naszego pokoju. Bo mogę go jeszcze tak nazywać prawda? Wleciałem jak szalony na odpowiednie piętro. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem Mad. Była w ciemnym kącie pokoju, przy szafie z której co chwila coś wyciągała i wkładała do.. walizki?! Zbliżyłem się o krok.
- Nie podchodź do mnie. - wysyczała. Nawet na mnie nie spojrzała. Cały czas pakowała ta pieprzoną walizkę.
- Zostaw to. Porozmawiaj ze mną. Popatrz na mnie. - Błagałem ją.
- Nie Harry, widziałam już za dużo.-
- Przestań pakować tą pieprzoną walizkę! - wydarłem się. Dziewczyna spojrzała na mnie oczami pełnymi bólu i strachu. Zacisnęła powieki i gdy otworzyła oczy, ponownie dostrzegłem w nich tylko złość.
- Czego ty chcesz do jasnej cholery?! Najpierw mówisz mi, że mnie kochasz, całujesz mnie i przytulasz. Ale za chwilę całujesz inną.  Harry nie jestem dzieckiem. Zrozumiałam, że byłam tylko twoją zabawką, nikim więcej.
- Ale posłuchaj...-
- Nie Harry, to ty posłuchaj. Byłam taka głupia, bo cały czas łudziłam się, że mnie kochasz. Wczoraj gdy ty rzekomo byłeś na próbie, ja wyszłam do sklepu i wiesz kogo tam spotkałam?! O ironio! Niall z Louisem przechadzali się po dziale z warzywami. Zapytałam się czy zostali zwolnieni z próby wcześniej i czy ty też już wracasz do domu. Wiesz co mi powiedzieli? Żadnej próby nie było! Pewnie Lili to ta dziwka, z którą się wczoraj pierdoliłeś!- Zatkało mnie, ona nie miała się dowiedzieć o tym wyjściu. Oczywiście nie bylem na żadnym spotkaniu z Lilą. Załatwiałem pewną sprawę o której nie mogę jej powiedzieć.
- Ja.. nie mogę ci powiedzieć gdzie byłem. - Przyznałem spuszczając głowę.
- Oh. - Do oczu dziewczyny ponownie dostały się łzy. Zapięła suwak walizki i  podniosła ją z ziemi. Odwróciła się na pięcie.
- Po co ci ta walizka? - Spytałem z przerażeniem.
- Wyjeżdżam. -
- Na jak długo?-
-  Na zawsze. -
- Ty nie możesz! -
- Muszę. Yhh..Nie żałuję, że cię spotkałam. To bylo naprawdę cudowne i nie sądzę, że przydaży mi się coś takiego kiedykolwiek indziej. Żegnaj Harry. Kocham cię.  -Wyszła zamykając drzwi. Kurwa, co ja zrobiłem.

CIĄG DALSZY NASTĄPI ….
--------------------------------------------------------------------------------------------------
No hej, :). Ten rozdział pisałam wczoraj ale w połowie kompletnie nie wiedziałam co dalej... i wiecie  co? O 4 rano obudziłam się i nagle mnie olśniło! Nie mam pojęcia jak, ale miałam milion pomysłów na minutę i musiałam zmuszać się siłą na to aby się jeszcze na chwilę położyć, bo tylko 3 godziny snu to nie wróży nic dobrego dla mojego organizmu. Gdy po godzinie przymknęłam na chwilę oczy i obudziłam się o 7 to nie miałam już żadnego pomysłu, kompletna pustka. Dobrze, że zapisałam sobie tamte w notatniku i miałam o czym teraz pisać :D
Także.. komentujcie, bo to naprawdę motywuje i to chyba tyle ode mnie. ;) / p.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 20

*3 DNI PÓŹNIEJ*

Obudziłam sie cała wypoczęta, spojrzałam w bok aby ujrzeć Harrego, ale go tam nie było. Postanowiłam wstać i zrobić poranną toaletkę. Myłam ręce i zobaczyłam rany po żyletce. Nigdy już tego nie zrobię, tak jak obiecałam Harremu. Gdy wszedł wtedy do łazienki i mnie przyłapał, mówił te czułe słówka poczułam, że mam dla kogo żyć, że mnie naprawdę kocha. Wyszłam z łazienki i udałam się w kierunku kuchni. Rozczarowałam sie gdy nie zastałam tam mojego chłopaka. Bo mogę go nazwać swoim chłopakiem, prawda? Poszłam do salonu tam też go nie było. Wróciłam do kuchni, na stole zauważyłam kartke papieru na której było napisane:

Przepraszam kochanie, że nie zastałaś mnie w łóżku gdy się obudziłaś. 
Dostałem pilny telefon od Simona. Tak słodko spałaś nie mogłem Cię wtedy obudzić
Jeszcze raz bardzo Cię przepraszam.

                                                                                               Twój, Harry xx

No trudno, musiał wyjść. Rozumiem. Zrobiłam sobie na śniadanie moje ulubione "danie" zaraz po naleśnikach, czyli płatki z mlekiem. Po skończonym posiłku włożyłam naczynia do zmywarki. Nudziło mi się samej, więc posprzątałam dom. Spojrzałam na zegarek była 11:30. Harrego nadal nie było, trochę się martwiłam. Ale w końcu tworzą 4 album więc sporo to może trwać. Postanowiłam zobaczyć czy nie dostaliśmy czasem jakiegoś listu. Wyszłam więc na dwór i zajrzałam do skrzynki pocztowej. Była wypełniona po brzegi. W końcu to skrzynka One Direction - pomyślałam. Wróciłam do domu, usiadłam wygodnie na kanapie i zaczęłam przeglądać te wszystkie koperty. Wszystkie listy i pocztówki były od fanek, więc ich nie czytałam. Nagle zaważyłam gazetę, którą rozdawano za darmo. Na pierwszej stronie było wielkie zdjęcie mnie i Harrego. Przestraszyłam się. Było pod nim napisane: 

HARRY STYLES I JEGO NOWA DZIEWCZYNA! CZY MAJĄ PROBLEMY Z POLICJĄ?!

 Zaczęłam czytać artykuł, strasznie mi waliło serce. Odpaliłam laptopa wystukałam w GOOGLE Harry Styles jako pierwszy odnośnik wyskoczyło mi:  WIELKA GWIAZDA ONE DIRECTION MA PROBLEMY Z POLICJĄ! PRAWDA CZY PLOTKA?! Kliknęłam i wyskoczyło mi kilka zdjęć na których byłam ja, Harry, radiowozy i.... dom Maxa. Na samą myśl o nim moje oczy przepełniły się łzami. Na kolejnej fotografii był Max z zakutym w kajdanki rękami i policjant wpychający go do radiowozu.
- Czyli już widziałaś. - podskoczyłam, ponieważ nie zauważyłam jak Harry wchodził do pomieszczenia.
- Trudno, było nie zauważyć. - odpowiedziałam. Na moje słowa chłopak podszedł do mnie i mocno przytulił.
- Nie wierz w to co oni tam piszą.
- Harry ale oni w pewnym sensie mają racje.
- W czym?
- W ty..... - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ mi przerwał
- Rzeczywiście mają racje, że jesteś moją dziewczyną. - powiedział patrząc swoimi szmaragdowymi tęczówkami prosto w moje. Po jego słowach uspokoiłam sie i zrobiło mi się ciepło na serduszku. Uśmiechnęłam się, był to prawdziwy uśmiech od kilku dni.
- Kocham cię. - powiedziałam. Nasze twarze dzieliły milimetry.
- Kocham cię. - zamknął przestrzeń miedzy nami i pocałował mnie. Był to wolny, pełen uczucia i miłości pocałunek. Nagle zaczął zdejmować powoli moją bluzkę. Rozłączyłam nasze usta z charakterystycznym mlasknięciem. 
- Ja..... bardzo cię przepraszam - powiedział z troską w oczach.
- Nic się nie stało - tym razem ja zamknęłam przestrzeń między nami. Ten pocałunek był długi. Tak samo jak pare chwil temu przepełniony uczuciami. Harry zakończył pocałunek i spytał:
- Chciałabyś pójść ze mną na randkę? Na prawdziwą randkę? - nic nie powiedziałam tylko kiwnęłam głową. Harry uśmiechną się pokazując swoje dołeczki. Zaśmiałam się i włożyłam w nie palec.
- Uwielbiam je - powiedziałam i lekko zachichotałam.
- A ja uwielbiam twoje. - tym razem to on włożył palec w moje dołeczki, o których istnieniu zapomniałam.
- Jesteś głodna? - zapytał
- Tak i to bardzo
- A na co masz ochotę?
- Harry.... lodówka jest pusta.
- Pizza? - zaproponował
- Pizza na kolacje?
- A co w tym dziwnego?
- Ehhh..... no dobra..... szynka, pieczarki i podwójny ser
- Dobrze słonko
- To ty zamów, a ja idę wziąć prysznic. - poszłam na górę do naszej sypialni. Wzięłam potrzebne rzeczy i udałam się do łazienki. Gdy ciepła woda ogrzewała mnie zastanawiałam się nad naszą jutrzejszą randką. Jak to będzie? Gdzie mnie zabierze? Na te pytania nie umiałam sobie odpowiedzieć. Wyłączyłam prysznic i wyszłam z kabiny. Włożyłam na siebie sportowe spodenki i wczorajszą koszulkę Harrego. 
- Kotku pizza! - usłyszałam z dołu
- Już idę - odkrzyknęłam. Gdy Harry mnie ujrzał po prostu rozbierał mnie wzrokiem.
- Uwielbiam jak zakładasz moje ubrania. - na jego słowa przewróciłam tylko oczami
- Jemy? - zapytałam
- Pewnie
Po skończonym posiłku obejrzeliśmy film. Jednak w połowie nam się znudził i postanowiliśmy iść spać. Harry poszedł się umyć a ja pokierowałam się prosto do sypialni. Nawet nie wiem kiedy usnęłam. Poczułam tylko jak ktoś obejmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie. Wiedziałam że to Harry, czułam jego perfumy. 

*NASTĘPNEGO DNIA*

Kolejny raz obudziłam się i nie było przy mnie Harrego. Zeskoczyłam wypoczęta z łózka i poszłam do kuchni. Już na schodach poczułam wyśmienity zapach, aż zaburczało mi w brzuchu. Zobaczyłam Harrego który krzątał się po kuchni. Nie zauważył mnie, więc korzystając z sytuacji objęłam go od tyłu w pasie.
- Hej, kochanie - powiedziałam, wtulając się w jego plecy
- Cześć, skarbie. Jak się spało?
- Dobrze, ale ciągle budzę się gdy nie ma cie przy mnie
- Przepraszam, kotku ale musiałem jechać do sklepu i zrobić ci śniadanko. - mówiąc to obrócił się w moją stronę i posadził mnie na blacie.
- W takim razie wybaczam ci 
- No ja myślę - powiedział i musnął ustami o moje
- A więc.... co mi przygotowałeś tym razem mój kucharzu?
- Zgadnij....
- Hmm..... tosty?
- Naleśniki z jagodami 
- Mniam..... jeżeli nadal będziesz mi robił naleśniki na śniadanie to przytyję.
- Co ty gadasz.... zresztą mogę je zjeść sam jeżeli tak wolisz 
- O nie placki są moje - zeskoczyłam z blatu i zabrałam się za jedzenie
- Gdzie mnie dzisiaj zabierasz? - zapytałam
- To niespodzianka
- Ale Harry..... - zaczęłam marudzić
- Nie to niespodzianka - na jego słowa westchnęłam 
- Idę się przygotować, co mam założyć?
- Coś ..... na luźny dzień
- Dres? 
- Masz przygotowane odpowiednie ubrania  w twoim byłym pokoju - uśmiechnął się. Poszłam na górę. Udałam się do łazienki i zrobiłam lekkki makijaż. Później tak jak Harry powiedział poszłam do mojego byłego pokoju, który znajdował się naprzeciwko mojego i Harrego. Na łóżku leżało to:


Byłam bardzo zadowolona z tego co wybrał mi Harry. Muszę przyznać, że jak na mężczyzn miał świetny styl. Ubrałam się i zeszłam na dół. W salonie czekał już na mnie mój chłopak. 
- Jestem gotowa - powiedziałam
- Wyglądasz ślicznie - skomplementował mnie
- Dzięki.... Więc .... gdzie mnie zabierasz?
- Nie powiem to niespodzianka - wziął mnie za rękę i wyprowadził z domu. Drogę przebyliśmy w ciszy. Nie była to dekoncentrująca cisza. Na horyzoncie zauważyłam wesołe miasteczko.
- Wesołe Miasteczko! - krzyknęłam
- Wiedziałem, że ci się spodoba - miał racje nie za bardzo lubiłam chodzić na randki do drogich restauracji wolałam spacery lub właśnie wesołe miasteczka.
- Jak ty dobrze mnie znasz - zaparkował na jednym z wolnych miejsc parkingowych, obszedł auto dookoła i otworzył mi drzwi. Podał mi rękę i pomógł wysiąść z samochodu. Cały czas trzymał moją dłoń, a ja czułam jakby ktoś nas obserwował. Byliśmy już chyba na wszystkich karuzelach i gdy spacerowaliśmy po jednej z alei podeszła do Harrego mała dziewczynka i poprosiła o zdjęcie. Stanęłam z boku i przyglądałam się im.
- Przepraszam, kochanie to miał być nasz dzień
- Spokojnie Harry, rozumiem tą dziewczynkę. - ponownie wziął mnie za ręke i kontynuowaliśmy nasz spacer. 
- Choć wygram coś dla ciebie. - pociągnął mnie w kierunku jednego ze straganów.
- To o co chodzi w tej grze? - Harry zapytał starszego pana z brodą
- Musi pan zbić te butelki - wskazał na butelki stojące za nim - ma pan trzy szanse.- Harry wziął do ręki jedną z piłek i za pierwszym razem zbił wszystkie butelki.
- Świetnie teraz może pan wybrać sobie jakiegoś misia z najwyższej półki
- Którego chce misiaczku? - chłopak zwrócił się do mnie
- Tego - wskazałam na dużego misia z jeszcze większą kokardą na szyi. Starszy pan podał mi niedźwiadka. Grzecznie podziękowaliśmy, po czym odeszliśmy od straganu.
- Co ty robisz? - zapytałam gdy Harry przycisnął mnie do płotu.
- Pokazuję światu moją piękną dziewczynę. - powiedział po czym zaczął mnie całować. - Przepraszam - powiedział nie kończąc pocałunku.
- Za co? - zapytałam rozłączając nasze usta.
- Za to, że przeze mnie masz teraz zniszczone życie.
- Harry moje życie nie jest zniszczone dopóki ty w nim jesteś. - powiedziałam i pocałowałam go. Czułam jak sie uśmiecha.

---------------------------------------------------------------

Długo czekaliście na rozdział. Było to spowodowane jak zwykle nauką, brakiem weny ... itp.  Dlatego też jest taki krótki :/  Teraz wytłumaczę wam dlaczego tak jakby jest przeskok do "normalnego" życia .... Otóż Maddie powoli zapomina o gwałcie, a Harry nie ma zamiaru jej o tym przypominać. Ale już niedługo możliwa drama.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał (chociaż wiem, że nie jest taki świetny jak poprzedni)

KOMENTUJCIE SKARBY !!! WTEDY WIEMY, ŻE DLA KOGOŚ PISZEMY TO OPOWIADANIE




czwartek, 29 maja 2014

ROZDZIAŁ 19

*OCZAMI HARREGO* 

Nie miałem jak uciekać, ciała tych dupków torowały mi drogę. Co to za gówno !? W co ja nas wpakowałem?! Nóż był coraz bliżej mojej szyi, próbowałem spojrzeć na Maddie ale ich ciała zdawały się zasłaniać całą przestrzeń pokoju. Nagle usłyszałem strzał. Chwilę potem nóż który znajdował się przy mojej szyi, otarł się o moje ciało i upadł na ziemię zaraz obok tajemniczego gościa, którego nie znałem i chyba już nie poznam. Wokół jego ciała na podłodze pojawiło się dużo krwi. Z jego głowy wylewało się jej coraz więcej,nie byłem w stanie nic powiedzieć. Odwróciłem wzrok od krwi i szybko spojrzałem w stronę Maddie. Stała tam, cała przestraszona, z pistoletem w ręce i łzami w oczach. Kiedy spojrzała na mnie, jej ręce zaczęły się trząść a pistolet wyleciał z jej malutkich dłoni i z hukiem upadł na ziemie. Po jej policzku spływały łzy, chciałem teraz do niej podejść, przytulić, powiedzieć, że jest bezpieczna, ale .. ale nie mogłem, szczerze to już sam przestałem wierzyć w to że i ona i ja jesteśmy tu bezpieczni. Dopóki jest tu Max, nie mogę powiedzieć że jest okej. Nie mogłem się ruszyć, cały czas stałem w tym samym miejscu i bezradnie patrzyłem jak moja księżniczka płacze. Co jest do cholery ! Ona cierpi a ja nie jestem w stanie tego zmienić. To wszystko przeze mnie ! Nie wybaczę sobie tego ! Nigdy ! Nagle Max rzucił się w stronę ciała zakrwawionego chłopaka klękając obok niego i klepiąc go po twarzy próbując go ocucić, ale to nic nie dawało, on był już martwy.
- No i co zrobiłaś ty mała suko ! - głos Maxa odbił się od ścian pokoju i dotarł przenikliwie do moich uszu.
- Nie nazywaj jej tak !
- Bo co ? Zabiła go ! Rozumiesz ? Zabiła ! Ta twoja suka go zabiła !
- Nigdy. jej. tak. nie. nazywaj. rozumiesz skurwielu ?!! Nie masz prawa ! - krzyknąłem popychając go w stronę ściany.
- Mam prawo robić wszystko ! Nawet to co zamierzałem zrobić niedawno z nią na twoich oczach !
- Nie zrobisz tego !
- Jesteś pewien  ?

*OCZAMI MAD*

Nagle do pokoju wparowało dwóch napakowanych gości. Szybkim krokiem podeszli do Harrego i uderzyli go ciężkim przedmiotem w głowę. Upadł na ziemię. Moje oczy znów zalały się łzami, zaczęłam krzyczeć, chciałam do niego podbiec ale jeden z nich zatrzymał mnie. Wyrywanie się z jego mocnego uścisku nic nie dawało, byłam za słaba żeby go pokonać. Drugi z nich wyniósł, a raczej wywlókł nieprzytomnego Harrego z pokoju a później wrócił po zwłoki zabitego mężczyzny. Zaczęłam coraz głośniej krzyczeć ale zaraz tego pożałowałam, mój policzek zaczął piec... znowu.
Drzwi z hukiem się zamknęły. Uścisk faceta w końcu się poluźnił, wypuścił mnie a ja z braku sił upadłam na ziemię. Zaczęłam czołgać się w stronę drzwi. Wszystko co w tej chwili chciałam to zobaczyć Harrego, czy wszystko z nim w porządku. Tak strasznie się o niego bałam ! Kiedy od drzwi dzieliło mnie kilka kroków, poczułam czyjąś dłoń na moich włosach która ciągnęła mnie do tyłu. To był Max. Nie miał dla mnie litości, tak po prostu ciągnął mnie za włosy jakbym była jakimś psem, chociaż nawet niektórzy nie są tak okrutni dla swoich zwierząt jak on dla mnie. Miałam tego dosyć, bałam się co chcę ze mną zrobić.
- Możesz już zostawić nas samych - Max powiedział wpatrując się w napakowanego mężczyznę, on tylko odwrócił się na pięcie i zniknął za drzwiami.
- No to teraz dokończę to co chciałem zrobić !
- Niee proszę .. nie - jedynie cichy pisk wydobywał się z mojego gardła, nie miała już sił.
- Oj no co ty, będzie fajnie .... teraz Harry już nam nie przeszkodzi - zaczął się śmiać i rzucił mnie na łóżko. Zaczął mnie rozbierać i dotykać, ja tylko cicho krzyczałam, chciałam stamtąd uciec ! Stawiałam mu opór, nie chciałam z nim tego robić, jednak on nie znosił sprzeciwu, uderzył mnie mocno w policzek a ja z wycieńczenia straciłam przytomność.

* 2 godziny później *

Kiedy się obudziłam byłam cała obolała. Moje ciuchy leżały na ziemi a ja leżałam nago pod kołdrą. Na prześcieradle były ślady krwi. Dobrze wiem co mi zrobił. Zgwałcił mnie ! Miałam przed oczami tylko przebłyski tego co się stało. Czuję ból od środka, jak mogłam się tak dać ? Ale byłam wykończona, nie mogłam nic zrobić. Chciałam wstać ale dolna partia mojego brzucha strasznie mnie bolała. Czułam się taka brudna. Zaczęłam patrzeć na swoje ciało, czy mam jakieś ślady, obrażenia. Znalazłam kilka siniaków w górnej części ud i krew spływającą w dół moich nóg. Jak on mógł mi to zrobić ?! Wszystko mnie tak strasznie boli. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, zaczęłam zanosić się płaczem, lecz w końcu kiedy ból trochę ustał postanowiłam się ubrać. Ciekawe gdzie teraz jest Max ? Chociaż szczerze to nie chcę go widzieć na oczy ! Zwykły dupek i tyle ! Chcę do Harrego ! Chociaż ...  teraz sama nie wiem czy chcę go zobaczyć. Czuję wstręt do samej siebie i nie chcę żeby Harry zobaczył mnie w takim stanie. Ból przeszywa mnie od środka a moje ciało jest całe poobijane, nienawidzę się za to że pozwoliłam to sobie zrobić. Usiadłam na skraju łóżka i znów zaczęłam płakać. Nienawidzę tego domu, tych ciuchów tego łóżka i tych wszystkich wspomnień. Miałam ochotę strzelić sobie kulką prosto w łeb. Myśli samobójcze przepełniały moje myśli, byłam załamana. Żeby odpędzić od siebie chociaż na trochę te straszne myśli podeszłam do okna i zaczęłam obserwować ogród otaczający ten paskudny dom. Był piękny, pełno zieleni, kwiatów i ścieżek. Z zamyśleń wyrwało mnie wycie syreny policyjnej. Co do cholery ? O co tu chodzi ?
Zza okna zobaczyłam jak pod bramę podjechały 3 radiowozy policyjne. Szybko odeszłam od parapetu i przestraszona usiadłam na łóżku. Usłyszałam trzask drzwi frontowych. Ze skupieniem nasłuchiwałam co się dzieję za drzwiami pokoju. Nagle usłyszałam krzyk Maxa. ,, Co wy tu robicie ? O co chodzi panowie ? '' Z jego tonu mogłam wywnioskować że był zdziwiony i przestraszony. ,, Jest pan aresztowany za przetrzymywanie, znęcanie się i ukrywanie się przed policją '' Słysząc te słowa moje serce zaczęło telepać się z radości. Pierwszy raz cieszę się z czyjegoś nieszczęścia. Nagle usłyszałam trzepot metalu, obstawiam że były to kajdanki. ,, Panowie proszę pomóc mi znaleźć moją dziewczynę '' Kiedy usłyszałam ten głos, nogi się pode mną ugięły. To był Harry. Mój kochany Harry. Wstałam jak najszybciej z tego przeklętego łóżka i ruszyłam w stronę drzwi, jednak długo nie wytrzymałam na nogach, upadłam na ziemie , mój brzuch bolał mnie niemiłosiernie. Co do cholery się ze mną dzieje ! Próbowałam się podnieć ale to że nie piłam dwa dni wcale nie sprzyjało tej okoliczności.

* OCZAMI HARREGO *

Zostawiłem policjantów w pokoju razem z Maxem, a sam poszedłem szukać Maddie. Ruszyłem w stronę pokoju w którym została przetrzymywana. Otworzyłem drzwi, a na ziemi leżała moja księżniczka.
- Maddie co się stało ? - szybko uklęknąłem przed nią i przyciągnąłem ją do siebie
- Ałłł Harry to boli .... - jej oczy wypełniły łzy
- Dlaczego ? co się stało ?
- Harry on ....
- On co ?
- ..... - zaczęła płakać
- Czy ten dupek on ... cię ... cię zgwałcił ?
- .... - nic nie powiedziała jedyne co zrobiła to mocno wtuliła się we mnie pomimo bólu który czuła.
- Zabije gnoja !
- Harry jeśli chcesz coś dla mnie zrobić to proszę o jedno .... zostaw go już w spokoju i nigdy o nim nie wspominaj ... proszę
- Ale ...
- Harry proszę ....
- Dobrze ... dla ciebie wszystko - pocałowałem ją czule w czoło, chciałem żeby czuła się bezpiecznie.
- Zabierz mnie stąd proszę
- Właśnie po to tu jestem
Wstałem i podszedłem do drzwi czekając aż Maddie do mnie podejdzie lecz ona nie wstawała
- Coś się stało ?
- Wszytko mnie boli, nie mogę wstać - szlochała.
Podszedłem do ściany i z całej siły uderzyłem w nią pięściom. Byłem wściekły na tego gnoja ! Jak on mógł jej to zrobić.
- Przysięgam zabije gnoja , zabije !!
Spojrzałem na Maddie która zaczęła głośno zanosić się płaczem, nie chciałem jej przestraszyć po prostu nie wytrzymałem
- Kochanie przepraszam nie chciałem cię przestraszyć - podszedłem do niej i wziąłem ją na ręce niosąc do samochodu. Delikatnie posadziłem ją na ciepłym siedzeniu, zapiąłem jej pasy i zamknąłem drzwi. Kiedy wsiadłem do środka ona znów płakała. Cholera
- Kochanie wszystko jest już dobrze, jesteś przy mnie bezpieczna - moja ręka wylądowała na jej udzie a kiedy poczuła mój dotyk, głośno krzyknęła. Moja ręka wróciła na kierownicę .
- Harry przepraszam ja po prostu ...
- Nie musisz nic mówić ... rozumiem .. to ja przepraszam
- Nie chciałam tak zareagować
- Kochanie jest okej , nie musisz się tłumaczyć
- Dziękuję , wiesz że cię kocham prawda ?
- Tak wiem, ja ciebie też, a teraz możesz się zdrzemnąć zanim wrócimy do domu, bo jesteś wykończona.
Nic już nie powiedziała po prostu zamknęła oczy i zasnęła. Cieszę się że chłopaki musieli jechać na jakieś promowanie płyty na 4 dni, będziemy mieli czas żeby się sobą nacieszyć. Wydaję mi się że teraz będę musiał się hamować aby nie przeżyła traumy po tym wszystkim co się stało. W końcu dojechaliśmy. Postanowiłem jej nie budzić, wziąłem ją delikatnie na ręce i zaniosłem do salonu na kanapę. Wyglądała tak słodko. Chciałem ją przebrać w wygodniejsze i czyste ciuchy ale bałem się że to ją przestraszy.


*OCZAMI MAD* * 20 minut później * 

Obudziłam się na kanapie w salonie. Miałam straszny koszmar, śnił mi się Max. Był pijany i bił mnie. Chcę jak najszybciej o tym zapomnieć. Wzrokiem szukałam Harrego lecz nigdzie go nie było, słyszałam tylko szmery dobiegające z kuchni. Nagle zobaczyłam Harrego z kubkiem herbaty idącego w moją stronę.
- Kochanie masz, ciepła herbata dobrze ci zrobi
- Dziękuję, jestem strasznie odwodniona
- Przepraszam cię
- Za co ?
- Za to że ci nie pomogłem i pozwoliłem cię skrzywdzić
- To nie twoja wina a ja nie chcę o tym rozmawiać
- Okej przepraszam
- Wypiję herbatę i pójdę się wykąpać, czuję się taka brudna
- Pomóc ci ?
- Nie na razie wolę to zrobić sama .....
- Nie ma sprawy
- Harry ?
- Hmm ?
- Gdzie są wszyscy ?
- Pojechali promować nową płytę
- Bez ciebie ?
- Nie mogłem przecież pojechać z nimi tak po prostu i zapomnieć o tobie, strasznie się martwiłem
- Dziękuję że mnie nie zostawiłeś
- Nigdy bym tego nie zrobił chyba o tym wiesz
- Taaa chyba tak - spuściła wzrok
- Że co ? Jak to chyba tak ?
- Przepraszam ale moje zaufanie do innych trochę spadło po tym co się dzisiaj wydarzyło
- Ohhh ...
- Nie bierz tego do siebie po prostu muszę się pozbierać
- No okej .......

*OCZAMI HARREGO*

Jestem strasznie wściekły na samego siebie. Przeze mnie ona już nikomu nie zaufa tak jak kiedyś. To co powiedziała trochę mnie zraniło, nie wiem co mam teraz zrobić żeby odbudować to zaufanie którym kiedyś mnie darzyła. Już nic nie będzie takie samo, tak strasznie mi z tym źle, nienawidzę tego uczucia. Muszę być teraz przy niej, wspierać ją i dać jej swoją miłość, musimy dać sobie radę.
Maddie już strasznie długo siedzi w łazience, co ona tam robi ?
- Maddie wszystko okej ? - spytałem pukając w drzwi od łazienki lecz nie otrzymałem odpowiedzi
- Maddie ??? Maddie otwórz ! - zacząłem walić w drzwi, nadal żadnej odpowiedzi, w końcu mocno pociągnąłem za klamkę i jakimś cudem udało mi się je otworzyć przy okazji wyrywając zamek.
Kiedy wszedłem do środka zobaczyłem moją księżniczkę siedzącą na ziemi w samej bieliźnie, całą mokrą, z żyletką w ręku, pokrwawionymi nadgarstkami i zapłakanymi oczami.
- Cholera Maddie co ty wyprawiasz ? - szybko podbiegłem do niej i wyrwałem jej żyletkę z rąk przy okazji kalecząc się.
- Zostaw mnie, chcę stąd odejść, nikt mnie nie potrzebuje, nikt ! Ojciec się mną nie interesuję, matka już dawno umarła, i jeszcze dzisiaj zostałam zgwałcona, nic mnie tu nie trzyma, moje życie obróciło się o 180 stopni - zaczęła  bić mój tors pięściami
- Maddie uspokój się, ja cię potrzebuję, nawet nie zdajesz sobie sprawy jaka jesteś dla mnie ważna, nie pozwolę ci się okaleczać !
- Daj spokój wszyscy mają mnie w dupie
- Co ty wygadujesz , daj spokój Maddie ja cię kocham - znów zaczęła zanosić się płaczem
- Jesteś chyba jedyną osobą która .... jest ze mną
- Zawsze będę, i nie pozwól aby ta pierdolona żyletka mi ciebie odebrała, proszę
Jej smutne oczy spojrzały na mnie a ja pomogłem jej wstać z mokrej podłogi. Obmyłem jej nadgarstki i wytarłem zapłakane policzki. Zaprowadziłem ją do łóżka, położyłem obok niej i wtulona we mnie, zasnęła.

--------------------------------------------------------------------------------------------
Hejo ;* Tak więc w końcu jest. Chcemy was bardzo ale to bardzo przeprosić za tak długą nieobecność ale po prostu nie wyrabiamy z tymi wszystkimi sprawdzianami i ogólnie ze sprawami związanymi ze szkołą. Jeszcze raz przepraszamy ;* Mamy nadzieję że rozdział się podoba. Buziaki ;* 
KOMENTUJCIE MIŚKI <3 






niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 18


*Oczami Maddie*

Max powoli zaczął odpinać rozporek swoich spodni. Z każdym jego krokiem cofałam się o dwa do tyłu. Byłam strasznie wycieńczona i  przerażona, a nawet najmniejszy ruch sprawiał mi ból. Idąc, Max ściągał swoje spodnie coraz niżej, aż w końcu opadły one na podłogę. Zobaczyłam duże wybrzuszenie na materiale jego bokserek. Wiedziałam co zamierza ze mną zrobić, jednak nie płakałam. Za dużo łez już uroniłam. Nie byłam w stanie normalnie oddychać,  ogromna gula pojawiła się w moim gardle. On tylko zaczął się gardłowo śmiać.
- Co się stało? Czyżbyś się przestraszyła szmato?- zapytał retorycznie, szydząc ze mnie.
 - Masz może ochotę uciekać? A może wolisz krzyczeć lub wyrywać się? Już, nikt cię tu nie usłyszy. - ponownie zaśmiał się.
 - No dalej, nie wstydź się, podejdź, nie ma tu tego chuja Harry'ego. Wiem, że tego chcesz. -
Wtedy nie wytrzymałam. Co on sobie myślał, że zdradzę Harry'ego z porywaczem z własnej woli?! Przerwałam jego wkurwiającą przemowę dając mu mocno z liścia.
- Nigdy. nie. obrażaj. Harry'ego. Nawet. nie. próbuj. - Wykrztusiłam słabym głosem
- Obudź się, nie ma tu go. Czyżby książę opuścił księżniczkę? A może to księżniczka opuściła księcia hmm..?- Niebezpiecznie zbliżył się do mnie przypierając mnie do ściany.
Zaczęłam z całych sił opierać się jego dużo silniejszym dłoniom, które już po chwili skutecznie unieruchomiły moje nadgarstki, sprawiając mi niewyobrażalny ból. Max niemal natychmiast podczas mojej nieudanej próby oddalenia go od siebie cały poczerwieniał, a jego tęczówki przybrały kolor wręcz czarnego granatu.
- O nie kurwa! Tak to my się bawić nie będziemy mała szmato! Nie dość, że mi uciekasz i strzelasz z liścia to jeszcze się opierasz, gdy mam ochotę cię wyruchać!? - Chłopak niemal rzucił mnie na łóżko. Jednak zanim przybliżył się do mnie na dość niebezpieczną odległość, ktoś zaczął się dobijać do budynku.
- Co do cholery! - wydarł się tak mocno, że aż podskoczyłam, a ciarki przeszły całe moje ciało.
- Już kurwa idę! - odgłosy nasiliły się, a Max wydawał się być mega wkurwiony.
- Nie myśl, że z tobą skończyłem.- Zwrócił się do mnie dużo ciszej, niż przed chwilą.
- Jak tu wrócę to tak cię wyrucham, że przez miesiąc nie usiądziesz na dupie. A TO na wypadek gdybyś próbowała zwiać, księżniczko.- Związał moje ręce i nogi i wrzucił do szafy niczym worek ziemniaków.
Nie przejmowałam się już tym. W mojej głowie echem odbijało się tylko jego ostatnie słowo:
 "księżniczko" 
Harry tak się do mnie zwracał, wtedy, w wesołym miasteczku. Ile bym dała żeby go znowu zobaczyć, poczuć jego zapach, czy też choćby usłyszeć. Uzależniłam się od niego zbyt mocno, by można mnie było go teraz od niego zabrać. Czym ja sobie na to zasłużyłam? Dlaczego zostałam odcięta od jedynej ważnej dla mnie rzeczy, na której zależy mi jak na niczym innym.- dlaczego zabrano mi Harry'ego?  Uroniłam pojedynczą łzę, na więcej nie miałam siły. Już dawno nie zwracałam uwagi na krzyki za cienką powłoką drewna szafy. Zasnęłam, z wycieńczenia, ze zmęczenia, bólu... ale przede wszystkim z tęsknoty za moim powietrzem- za Harrym. 

*Oczami Harrego* 

Po wyjściu z mieszkania od razu wsiadłem do swojego czerwonego porche i z piskiem opon odjechałem. Miałem wtyki w FBI więc wiedziałem do kogo się zwrócić o odnalezienie nowej siedziby Maxa. Tam szukano go już prawie rok ale cwaniak ukrywał się prawie wszędzie. Nawet u mnie w domu... Teraz tak jakby im się odwdzięczę, dając im numer tego chuja. Szybko skręcałem w odpowiednie uliczki. W końcu tam dojechałem. 
- Harry Styles. - Podałem do ochroniarza przez szybę. Mężczyzna spojrzał na mnie podejrzliwie, lecz chwilę po tym otworzył mi bramę. Natychmiast zaparkowałem i w pośpiechu wbiegłem do budynku. 
- O, kogo moje oczy widzą! Pan Styles we własnej osobie. Dawno cię tu nie było. - Przywitał mnie oschle mój były szef Sam. W sumie to się tego spodziewałem, w końcu odszedłem od firmy bez słowa, jednak musiałem to zrobić. 
- Tak.. bardzo dawno. - Rzuciłem od niechcenia. 
- Co cię tu sprowadza? - 
- Sprawy prywatne. - Odrzekłem może trochę zbyt oschle, ale śpieszyłem się, a moje myśli zaprzątało tylko jedno imię, Maddie. Nie było nawet mowy o pogaduszkach z Samem. Pośpiesznie odszedłem pozostawiając zdezorientowanego mężczyznę samego. 
Mijałem kolejne zakręty korytarza w nadziei, że on tu jeszcze pracuje. Tak jak zapamiętałem: sala 15, biuro nr. 2 i tabliczka '' Luke Miller - specjalista od namierzania.'' . Przekroczyłem próg i od razu ujrzałem sylwetkę chłopaka. Nie było to trudne, bo co prawda pomieszczenie jest duże, ale jest w nim jedynie on i pięciu nieznanych mi gości. 
- Siema Harry! Co cię tu sprowadza? - Luke przerwał rozmowę z tymi ludźmi gdy tylko mnie zobaczył. Nie wiem czy wiecie, ale Luke był i nadal jest moim przyjacielem. Ta przykrywka z policjantem to ściema dla ukrycia tego czym zajmuje się na prawdę. Dawno mnie tu nie było i od jakiegoś czasu przychodzę tu jedynie w pilnych sprawach. Dlatego też , ku nie zadowoleniu jego gości, od razu zajął się mną, przerywając rozmowę i wypraszając ich z sali.
- Hej.. Max..on.. porwał mi dziewczynę. - wypowiedziałem niepewnie. Luke rozszerzył oczy. 
- TEN MAX !? Kurwa! Przecież to psychopata. On jest zdolny do wszystkiego. - 
- Właśnie, dlatego ta sprawa jest pilna. Potrzebuję jego adresu. - 
- Chętnie bym ci pomógł, jednak staramy się go namierzyć już pół roku, ale nikt nic nie wie. - 
- Wiem. I dlatego właśnie nie przychodzę tu z niczym. Mam jego numer. - Podałem mu skrawek kartki z cyframi. 
- Ło stary! Wiesz, że właśnie zrobiłeś więcej niż ci debile z którymi pracuję przez pół roku! - Zaśmialiśmy się oboje. Chłopak niemal natychmiast wystukał hasło i numer i już po chwili miałem adres Maxa. Zapisałem go na kartce od Luka i rzucając pośpieszne '' pa stary, dzięki'' wybiegłem na parking i wsiadłem do auta. Tym razem by nikt mnie nie zatrzymał pożyczyłem od Luka syrenę. Założyłem ją na dach pojazdu i ruszyłem z piskiem opon. Rozpędziłem się w niewyobrażalnym tempie do 190km/h. Chciałem jak najszybciej znaleźć się przy mojej księżniczce. Tylko ona i jej bezpieczeństwo było teraz ważne. Chyba sobie nie daruję jeśli on coś jej zrobił. A co jeśli ona nie... nie żyje? NIE! Muszę odpędzić od siebie tą myśl. Przyspieszyłem jeszcze o 50 kilometrów. Chciałem przymusowo skupić się na drodze i odpędzić od siebie złe scenariusze, które pojawiały się w mojej głowie. To chyba tu. Skręciłem i zahamowałem pod starym opuszczonym domem. Mogłem się tego spodziewać. Max uwielbia tego typu budynki. Wyciągnąłem pistolet ze skrytki w samochodzie i po cichu ruszyłem w stronę domu. Gdy tylko zbliżyłem się moje uszy przeszył krzyk Maxa i kogoś jeszcze.  
- Nie kurwa! Nie teraz! Jeszcze nie spłaciłem swoich porachunków, rozumiesz!- 
- Umawialiśmy się, oddajesz mi dziewczynę! Teraz moja kolej. Dam ci skurwielu kasę, a ty dawaj dziewczynę- donośny głos tego drugiego przeszył mnie od środka 
- Czekaj kurwa! Najpierw kasa. - 
- Ty naprawdę jesteś aż taki głupi! Nie mam tutaj pieniędzy. - 
- To po nie kurwa idź!- 
- Dobrze, ale ty idziesz ze mną, chcę mieć pewność, że nie uciekniesz z dziewczyną. - Mężczyźni ruszyli do tylnych drzwi. Teraz mam szansę! Niemal pod wpływem chwili ruszyłem bezszelestnie do ostatniego pokoju. Był najciemniejszy i schowany najgłębiej, ona musi tam być. 
Najciszej jak potrafiłem otworzyłem skrzypiące drzwi. Pokój był ciemny, więc prawie nic nie było widać. Jedyne co zdołałem dostrzec to nie pościelone łóżko, kilka półek, szafa i ściany. Na jednej z białych fasad widziałem świeże ślady krwi. Były one także na pościeli. Mój strach o Mad narastał z każdą chwilą. Nie było jej tu? Nie mogłem się pomylić. Jeszcze raz przeszukałem wzrokiem pokój. Łóżko, szafa, półki i ściany. Tylko tyle. Zaraz. Łóżko! Szybko ruszyłem w jego stronę. Ściągnąłem koce i poduszki, a nawet zajrzałem pod nie, nie było jej tam. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku i rozbiła się na drewnianej podłodze. I wtedy ujrzałem szafę . Niewielką, jednak wystarczającą by mógł się w niej schować człowiek. Szybko podbiegłem do niej i otworzyłem. W środku leżała ONA. Mój anioł leżał skulony w kłębek w najciemniejszym rogu szafy. Zasnęła z wycieńczenia i nawet nie zauważyła, że otworzyłem szafę. 
Białe usta, blada twarz, która wydaje się zanikać, kruszyć jak ciastko. Moja księżniczka... moje powietrze. Na nadgarstkach miała siniaki, a z wargi sączyła się jej krew. I pomyśleć, że to wszystko moja wina. Dziewczyna nagle zaczęła się cała trząść, a z jej oczu ciurkiem wydobywały się łzy.  
- Spokojnie księżniczko, już tu jestem. - Uspokajałem ją i w ten sposób także próbowałem wybudzić z koszmaru, który najprawdopodobniej jej się śni. Dziewczyna otworzyła oczy i natychmiast je rozszerzyła. 
- Harry! Z tyłu! Uważaj!- wykrzyczała słabym głosikiem. Gdy tylko się odwróciłem zauważyłem, że ostrze noża  niebezpiecznie dotyka mojej szyi. 
- Tylko się ruszysz a cię zabiję! - wykrzyczał Max, nie odkładając sztyletu od mojej szyi. 
- Tak dobrze.. A więc jednak jesteś Styles. Bałem się, że nie zdążysz na przedstawienie. - Mówiąc to wziął moją Mad i rzucił na łóżko. 
- Bo ileż było by zabawy bez widowni, hmmm? - kpił sobie. 
- O, - zwrócił się do Mad - skarbeńku mam nadzieję, że odpoczęłaś - zaśmiał sie - bo teraz czas na prawdziwą zabawę. - Z każdym słowem zbliżał się o krok, a gdy skończył był już na wprost niej. Mad była przerażona, jeszcze nigdy jej takiej nie widziałem. 

*Oczami Mad *

- Proszę, nic mi nie rób, proszę. - odparłam tak głośno jak tylko potrafiłam, jednak z moich ust wydał się szept, jakby skowyt psa. 
- JA nie zamierzam, bo to TY mi będziesz robić słonko. - zaczął się podle śmiać. Wtedy Harry, mimo że trzymał go jakiś facet, wyrwał się i rzucił się na Maxa. Zaczęli się bić, nawet nie zwracając już na mnie uwagi. Nie myśląc zbyt wiele wstałam, lecz po chwili zostałam odepchnięta przez nieznanego faceta z powrotem na łóżko, kurwa on cały czas mnie obserwuje. Wtedy właśnie usiadłam na czymś czego wcześniej nie zauważyłam. Metalowy przedmiot wbijał mi się w obojczyk. Gdy zauważyłam, że Max znów przyłożył Harremu, a ten drugi niebezpiecznie stał za nim z nożem, coś we mnie pękło. Wstałam i przeładowałam broń, następnie wycelowałam. Łzy zasłaniały mi widoczność, widziałam jedynie, że nóż jest coraz bliżej Harrego. Nie liczyło się już nic, z każdą sekundą moje serce biło mocniej. Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie. Wiedziałam jak i co teraz mam zrobić. Popatrzyłam na swój drżący palec, który po chwili, jednym, krótkim ruchem zabił. 
========================================================================

Siemaneczko :)
Rozdział.. rozdział jest. ..chaotyczny?  Możliwe xD Już sama nie wiem, kochani, ocena należy do was więc komentujcie ^^
Liczba wyświetleń rośnie i rośnie, aż miło popatrzeć :D + pam para pam mamy pierwszego hejta! :D szczęśliwej osobie która kliknęła '' okropny'' gratulujemy ale niestety nagrody nie będzie :P .

 ."Nie trać siebie w rozmazanych gwiazdach. 
Widzenie jest oszustwem, marzenie jest wiarą
W porządku jest nie być w porządku
Czasem ciężko podążać za swoim sercem
Ale łzy nie znaczą, że przegrywasz, każdy jest posiniaczony
Po prostu bądź szczery w tym, kim jesteś."



czwartek, 24 kwietnia 2014

STRONKA NA FB !!

Witajcie Miśki ;***
Jest sprawa, jak już chyba wiecie, bo o ile się nie mylę to Mysza już wspominała o tym na blogu, mamy stronę o One Direction na Facebook'u . Mamy tylko 33 like, więc proszę was jeżeli macie fb ( myślę że nie ma takiej osoby która nie ma , chociaż nie wiem :P )  to wejdźcie na naszą stronę i kliknijcie ,, lubię to ''. To nic nie kosztuje a dzięki niej dowiecie się o wszelkich akcjach na Twitterze, o nowych aktualnościach np. co dziś robili chłopcy, gdzie byli, znajdą się też różne krótkie imaginy z gifami, horoskopy i dużo śmiesznych zdjęć chłopców.
Nazwa stronki : Fuck it I'm a directioner
                                                                                                                                               
                                                                                            / Ali xx

środa, 23 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 17

*OCZAMI HARRY'EGO*

Znajdę ją, muszę ją znaleźć. To ja ją w to wpakowałem. Spierdoliłem, a zaczynało być jak w bajce. Kurwa muszę ją znaleźć. Nie wybaczę sobie jak coś jej się stanie. Chętnie cofnąłbym się do momentu, w którym się poznaliśmy. Nie poszedłbym do bufetu, i nie wpadłbym na nią. I tak Niall by nam ją przedstawił, ale nie musiałoby się to tak skończyć, byłaby bezpieczna. Kurwa wszystko przeze mnie.

Jechałem, rozmyślając 180 km/h. Spojrzałem w lusterko. Kurwa jebane paparazi, jeszcze ich tu brakowało ! Muszę ich zgubić.
W takich sytuacjach mam dość sławy. Zgubienie tych popaprańców zajęło mi dobrą godzinę, choć znam Londyn jak własną kieszeń ale w tym momencie  totalnie nie wiedziałem gdzie skręcić, moja głowa była pełna czarnych scenariuszy z  tym co Max jej może zrobić.Kurwa nie wybaczę sobie jak coś jej się stanie ..  Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk radiowozu. Cholera. Po prostu super ! Zjechałem na pobocze. Z radiowozu wysiadł ku mojemu zdziwieniu mój stary kumpel Luke.
- Siema Harry , zwolnij trochę
- Siema stary, wiem ale się śpieszę
- Właśnie widzę, można wiedzieć gdzie się tak śpieszysz ?
- ... Max ...
- Dobra narazie tylko ostrzeżenie, bo nie znoszę tego frajera. Ale na serio zwolnij. A co do tego dupka to nieraz mieliśmy skargi na niego, więc z chęcią ci pomogę.
- To akurat muszę załatwić sam, ale dzięki
- No ok tylko uważaj na siebie
- Dam sobie radę 
- I pamiętaj ...
- Hmmm ?
- Zwolnij  ! - powiedział i wrócił do samochodu
 Gdy Luke odjechał od razu pokierowałem się w kierunku mieszkania Max'a. Mam nadzieje,że nadal tam mieszka... Dokładnie pamiętam blok nr. 169, mieszkanie nr. 5, drugie piętro. Wysiadłem z auto i poszedłem prosto do "domu" Max'a. Zawiodłem sie, ponieważ otworzyła mi jakaś kobieta...
- Czy mieszka tu może Max? - grzecznie zapytałem
- Nie, nie mieszka. Kupiłam od niego to mieszkanie jakieś dwa lata temu. - wytłumaczyła mi, zrezygnowany ze spuszczoną głową odszedłem od drzwi. Właśnie miałem schodzić ze schodów gdy ponownie usłyszałem głos kobiety:
- Hmm... niech pan wejdzie .... - pokazała ręką wnętrze mieszkania - wydaje mi się, że mam gdzieś jego numer telefonu.. - podziękowałem i wszedłem do ładnie urządzonego salonu.
- Nie, jednak nie dzwoń. To zbyt skomplikowana sprawa...
- Przepraszam bardzo, ale czy my przeszliśmy na TY?
- Harry - wyciągnąłem w jej stronę rękę. W sumie nie wiem dlaczego przeszedłem na ty z osobą, którą widzę zapewne pierwszy i ostatni raz w moim życiu. Ale dla Mad mogę wskoczyć nawet w ogień. Byle by była bezpieczna.
- Cher - uścisnęła moją dłoń.
- A właściwie to mogłabyś mi podać jego numer bo ten który ja mam pewnie już dawno nie jest aktywny?
- Tak. Czyli miałeś jego numer?
- Tak, był moim przyjacielem...
- Jak to BYŁ? - w momencie kiedy wypowiadała te słowa podała mi kawałek kartki z cyferkami.
- Długa historia..... Dzięki za ten numer telefonu. Mam znajomego w policji, namierzę go przez numer telefonu.
- To w takim razie masz tu mój numer telefonu i jak go namierzysz to do mnie zadzwoń bo mam z nim do pogadania.
- Nieźle sobie nagrabił - powiedziałem cicho i wyszedłem z mieszkania.


*OCZAMI MADDIE* 

Obudziłam się cała obolała. Nadal byłam przywiązana do tego głupiego krzesła. Ile ja bym teraz dała, żeby obudzić się w ciepłych, ogrzewających mnie ramionach Harry'ego. Tak bardzo za nim tęsknię.

Ciekawe czy mnie szuka? Czy tęsknij tak bardzo jak ja ? Wogule to ciekawe czy o mnie myśli,
 czy sie o mnie martwi?

Te myśli nie dawały mi spokoju odkąd tylko spędziłam tu 15 minut. Miałam nadzieję, że na każde jest jedna odpowiedź: TAK. Nagle do pomieszczenia przyszedł Max.
- O nasza księżniczka się już obudziła. Jak się spało skarbie? - chciało mi sie wymiotować jak na niego patrzyłam.
- ...- nic nie odpowiadałam.
- Pytam się suko jak się spało ?! - krzyknął tak głośno, że aż podskoczyłam
- Musze do łazienki.- powiedziałam tak cicho, że ja nawet prawie siebie nie słyszałam.
- Co mnie to obchodzi!!! - fuknął
- Ale ja nie wytrzymam
- Dobra. - podszedł do mnie od tyłu, aby mnie rozwiązać. Jak dobrze wyprostować kości choć na chwile. Nie trwało to jednak długo, ponieważ od razu wziął moje nadgarstki do tyły i trzymał je prowadząc mnie do łazienki. Gdy doszliśmy do jej drzwi spojrzałam na niego patrzyliśmy na siebie przez około 5 minut.
- Mogę? - zapytałam nieśmiało
- Po to tu chyba przyszliśmy. - powiedział po czym weszłam do łazienki a on zaraz za mną.
- Nie mam zamiaru sie załatwiać przy tobie !
- Dobra. Ale masz 5 minut. - po tych słowach wyszedł z łazienki na reszcie. Spojrzałam na ściane było na niej okno. Do głowy wpadł mi pewnien pomysł. Spuściłam w toalecie wodę i odkręciłam kran w umywalce, że niby myję ręce. Po czym po cichu otworzyłam okno i szybko wybiegłam, na moje szczęście łazienka była na parterze. Biegłam ile sił w nogach.

*OCZAMI MAX'A*

Coś długo nie wychodziła z tej łazienki. Za długo.
- Mddie! Jesteś tam ?! - krzyknąłem, ale nikt mi nie odpowiedział. Nagle zauważyłem jak z kółek u dołu drzwi wylewa się woda. Co do cholery?! Wszedłem do zalanej łazienki. Nie było jej! Okno było otwarte, wyszedłem przez nie po czym zacząłem gonić Mad, którą widziałem kilka metrów od siebie. Nawet nieźle biega, jak na taką małą osóbkę, jak ona.

*OCZAMI MADDIE*

Odwróciłam się, doganiął mnie. Nie! Nie! Nie! Nie miałam już siły coraz to wolniej biegłam. W pewnym momencie poczułam mocne szarpnięcie za nadgarstek. Max przeżucił mnie sobie przez ramię żebym nie uciekła. Kurwa, a mogło mi się udać! Nigdy więcej całorocznego zwolnienia z w-f !
- O teraz to sobie przeskrobałaś suko! - zaprowadził mnie znowu do tego zaciemnionego pokoju.
- Zabawimy się inaczej. - przyparł mnie do ściany. Dawno się tak nie bałam! Powoli zaczął...


-----------------------------------------------------------------------

Hejka :*
Przepraszam,że taki krótki ale tak jak mówiłam nie miałam weny a to co macie powyżej to jedyne co wpadło mi do głowy z małą pomocą dziewczyn. Ale w następnym rozdziale (tj. w 19 lub 20 bo w tedy moja kolej na rozdział) wam to wynagrodzę.

KOMENTUJCIE :*

Ps. Jak sie podoba nowy wygląd?